Wpisy archiwalne w kategorii
Romet w górach
Dystans całkowity: | 521.75 km (w terenie 363.80 km; 69.73%) |
Czas w ruchu: | 54:28 |
Średnia prędkość: | 9.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Suma podjazdów: | 17796 m |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 40.13 km i 4h 11m |
Więcej statystyk |
Sobota, 5 sierpnia 2017
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Kocierz - Leskowiec
Kolejny wakacyjny
wypad w góry - tym razem we wschodnią część Beskidu Małego. Wycieczkę
rozpocząłem przy zajeździe Kocierz, skąd ruszyłem czerwonym szlakiem na
Potrójną. Pogoda dopisywała, i jechało mi się całkiem nieźle.

Pod Potrójną © lenon77
Po chwili odpoczynku jechałem dalej czerwonym szlakiem przez Łamaną Skałę, aż do skrzyżowania pod Smrekowicą, gdzie odbiłem na zielony szlak. Zjazd poza krótkim kamienistym odcinkiem był całkiem przyjemny, i dość szybko zjechałem do Targoszowa, skąd ponownie czerwonym szlakiem udałem się na Leskowiec.

W drodze na Leskowiec © lenon77

Na Leskowcu © lenon77
Ze szczytu jechałem cały czas czerwonym szlakiem do przełęczy Anuli, gdzie skręciłem w zielony szlak na Gibasy.

Zielony szlak © lenon77
Ten odcinek należy do moich ulubionych, choć dzisiaj przeszkadzały dość spore kałuże. Po dotarciu do asfaltu jechałem dalej wzdłuż szlaku ulicą Turystyczną i Widokową. Ta druga okazała się być niesamowicie stroma, i dała mi w kość na koniec wycieczki. Końcówka drogą 781 była już całkiem ok. W porównaniu do mojej poprzedniej wycieczki na Leskowiec, dziś praktycznie całą trasę zrobiłem w siodle. Nie wiem czy to wzrost formy czy też zębatka 21 z przodu, ale jakiś progres jest :)

Pod Potrójną © lenon77
Po chwili odpoczynku jechałem dalej czerwonym szlakiem przez Łamaną Skałę, aż do skrzyżowania pod Smrekowicą, gdzie odbiłem na zielony szlak. Zjazd poza krótkim kamienistym odcinkiem był całkiem przyjemny, i dość szybko zjechałem do Targoszowa, skąd ponownie czerwonym szlakiem udałem się na Leskowiec.

W drodze na Leskowiec © lenon77

Na Leskowcu © lenon77
Ze szczytu jechałem cały czas czerwonym szlakiem do przełęczy Anuli, gdzie skręciłem w zielony szlak na Gibasy.

Zielony szlak © lenon77
Ten odcinek należy do moich ulubionych, choć dzisiaj przeszkadzały dość spore kałuże. Po dotarciu do asfaltu jechałem dalej wzdłuż szlaku ulicą Turystyczną i Widokową. Ta druga okazała się być niesamowicie stroma, i dała mi w kość na koniec wycieczki. Końcówka drogą 781 była już całkiem ok. W porównaniu do mojej poprzedniej wycieczki na Leskowiec, dziś praktycznie całą trasę zrobiłem w siodle. Nie wiem czy to wzrost formy czy też zębatka 21 z przodu, ale jakiś progres jest :)
- DST 41.04km
- Teren 36.00km
- Czas 04:39
- VAVG 8.83km/h
- VMAX 43.00km/h
- Podjazdy 1495m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 lipca 2017
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Upalne Skrzyczne
Korzystając z pierwszych dni urlopu, wybrałem się w góry. Tym razem padło na Beskid Śląski w okolicach Skrzycznego. Wycieczkę rozpocząłem tradycyjnie na parkingu w dolinie Zimnika, ale tym razem na wjazd wybrałem tą drugą, mniej asfaltową drogę przeciwpożarową. Początek był dość stromy, ale potem było już przyjemnie i widokowo.

W drodze na Skrzyczne © lenon77
Nie dojechałem do skrzyżowania z niebieskim szlakiem, tylko odbiłem wcześniej w prawo w nieoznaczoną drogę, która po chwili wpychu dołączyła się do zielonego szlaku w okolicach małego Skrzycznego. Po kilkunastu minutach byłem już na samym Skrzycznem, gdzie zrobiłem sobie przerwę. Po odpoczynku ruszyłem jednym z moich ulubionych szlaków w Kierunku Malinowskiej Skały.

Na zielonym szlaku © lenon77
O dziwo ludzi na szlaku nie było dużo, i jechało się bardzo przyjemnie. Przeszkadzał tylko upał, który o tej godzinie dawał się już we znaki. Na Malinowskiej Skale zrobiłem sobie chwilę przerwy, by nacieszyć się widokami.

Widok z Malinowskiej Skały © lenon77

Romet na Malinowskiej Skale © lenon77
W tym miejscu odbiłem na nowy dla mnie szlak czerwony. Na początku w jeździe przeszkadzały powalone drzewa, a przed samym Malinowem było trochę pchania.

W drodze na Malinów © lenon77
Te niedogodności wynagradzał świetny zjazd z Malinowa. Na przełęczy Salmopol skręciłem w żółty szlak, którym udałem się na Smerkowiec, a następnie zielonym zjechałem do Wisły.

Skocznia w Wiśle © lenon77
Pod skocznią uzupełniłem zapasy wody i rozpocząłem mozolną wspinaczkę żółtym szlakiem na Gawlas.

Wspinaczka na Gawlas © lenon77
Początek szlaku był dość stromy, potem zrobiło się lżej, ale odczuwałem już w nogach trudy wycieczki i jechało mi się ciężko. W pewnym momencie na szlaku pojawił się znak z zakazem wjazdu rowerów, ale zmuszony byłem go zignorować, bo nie było w okolicy żadnej alternatywnej drogi. W okolicy szczytu było trochę pchania, ale udało mi się dotrzeć pod Malinowską Skałę, gdzie odbiłem w nieoznaczony trawers łączący się z żółtym szlakiem do Lipowej.

Zjazd żółtym szlakiem © lenon77
Szlak ten mimo, że mocno kamienisty, jest przejezdny acz niezbyt przyjemny. W tej chwili jest to jednak najkrótsza droga, a sił już niewiele. Pod sam parking droga wiedzie cały czas w dół. Z wycieczki jestem zadowolony, bo udało mi się zrobić całą zaplanowaną trasę, i poznałem więcej szlaków w paśmie Skrzycznego. No i chyba pierwszy raz przekroczyłem 2000 m przewyższenia. Minusem była natomiast pogoda. Widoki wprawdzie dopisały, ale tak długa wycieczka przy 35C dała mi ostro popalić.

W drodze na Skrzyczne © lenon77
Nie dojechałem do skrzyżowania z niebieskim szlakiem, tylko odbiłem wcześniej w prawo w nieoznaczoną drogę, która po chwili wpychu dołączyła się do zielonego szlaku w okolicach małego Skrzycznego. Po kilkunastu minutach byłem już na samym Skrzycznem, gdzie zrobiłem sobie przerwę. Po odpoczynku ruszyłem jednym z moich ulubionych szlaków w Kierunku Malinowskiej Skały.

Na zielonym szlaku © lenon77
O dziwo ludzi na szlaku nie było dużo, i jechało się bardzo przyjemnie. Przeszkadzał tylko upał, który o tej godzinie dawał się już we znaki. Na Malinowskiej Skale zrobiłem sobie chwilę przerwy, by nacieszyć się widokami.

Widok z Malinowskiej Skały © lenon77

Romet na Malinowskiej Skale © lenon77
W tym miejscu odbiłem na nowy dla mnie szlak czerwony. Na początku w jeździe przeszkadzały powalone drzewa, a przed samym Malinowem było trochę pchania.

W drodze na Malinów © lenon77
Te niedogodności wynagradzał świetny zjazd z Malinowa. Na przełęczy Salmopol skręciłem w żółty szlak, którym udałem się na Smerkowiec, a następnie zielonym zjechałem do Wisły.

Skocznia w Wiśle © lenon77
Pod skocznią uzupełniłem zapasy wody i rozpocząłem mozolną wspinaczkę żółtym szlakiem na Gawlas.

Wspinaczka na Gawlas © lenon77
Początek szlaku był dość stromy, potem zrobiło się lżej, ale odczuwałem już w nogach trudy wycieczki i jechało mi się ciężko. W pewnym momencie na szlaku pojawił się znak z zakazem wjazdu rowerów, ale zmuszony byłem go zignorować, bo nie było w okolicy żadnej alternatywnej drogi. W okolicy szczytu było trochę pchania, ale udało mi się dotrzeć pod Malinowską Skałę, gdzie odbiłem w nieoznaczony trawers łączący się z żółtym szlakiem do Lipowej.

Zjazd żółtym szlakiem © lenon77
Szlak ten mimo, że mocno kamienisty, jest przejezdny acz niezbyt przyjemny. W tej chwili jest to jednak najkrótsza droga, a sił już niewiele. Pod sam parking droga wiedzie cały czas w dół. Z wycieczki jestem zadowolony, bo udało mi się zrobić całą zaplanowaną trasę, i poznałem więcej szlaków w paśmie Skrzycznego. No i chyba pierwszy raz przekroczyłem 2000 m przewyższenia. Minusem była natomiast pogoda. Widoki wprawdzie dopisały, ale tak długa wycieczka przy 35C dała mi ostro popalić.
- DST 45.07km
- Teren 35.00km
- Czas 05:19
- VAVG 8.48km/h
- VMAX 44.00km/h
- Podjazdy 2020m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 14 lipca 2017
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Błotny Beskid Żywiecki
Po wycieczkach w Beskid Śląski i Mały, przyszedł czas na wizytę w Żywieckim. Samochodem pojechałem do Żabnicy i czarnym szlakiem ruszyłem w stronę Hali Boraczej. Szlak ten wiedzie dobrej jakości asfaltem, a wzdłuż płynie sobie rzeczka, umilając swoim szumem dość stromy wjazd.

W drodze na Hale Boraczą © lenon77
Wjazd na Hale Boraczą mija bez przygód, choć chwilami trzeba trochę mocniej "depnąć". Na miejscu robię sobie chwile przerwy na zdjęcia i podziwianie widoków, po czym ruszam zielonym, a potem czarnym szlakiem w stronę Redykalnego Wierchu.

Na Hali Boraczej © lenon77
Na czarnym szlaku było chwilami nieprzyjemnie, (kawałek wpychu) ale udało mi się dotrzeć do Hali Redykalnej. Stamtąd żółtym szlakiem, który z wyjątkiem pierwszych stu metrów jest łatwy do jazdy, ruszyłem w stronę Rysianki. Szlak ten jest jednym z moich ulubionych ze względu na wspaniałe widoki z mijanych hal.

Żółty szlak na Rysianke © lenon77

Malownicze hale © lenon77
Na Rysiance robię sobie dłuższą przerwę, i jem pyszny żurek w schronisku. Niebo się zachmurzyło, ale widoki są nadal ładne.

Panorama z Rysianki © lenon77

Przełęcz Pawlusia © lenon77
Na zjazd wybieram czerwony szlak zboczami Romanki. Do przełęczy Pawlusia szlak jest super, natomiast po skręcie w lewo jest już mniej przyjemnie. Początek jest mocno techniczny i generalnie byłby do przejechania gdyby nie to, że z jednej strony jest kilkudziesięciometrowe pionowe zbocze, a do tego jest mokro. Uślizg koła mógłby skończyć się tragicznie. Później jest kawałek singla, ale tu z kolei przeszkadzają powalone drzewa. Dalej jest jeszcze gorzej bo szlak wygląda na sporym odcinku tak:

Czerwony szlak zboczami Romanki © lenon77
Jeszcze dalej jest spora półka skalna, i trzeba wspomagać się łańcuchami. Nawierzchnia poprawia się dopiero po skręcie w prawo, przed Suchym Groniem. Tu nie ma już stromizn i kamieni, ale jest za to błoto. Sporo błota.

Błotny stojak na rower © lenon77
Dalsza trasa przez Słowiankę i Abrahamów była by całkiem przyjemna gdyby nie to błoto i kałuże. Na pocieszenie widoki też były.

Widok z czerwonego szlaku © lenon77

Żabnica - końcówka szlaku © lenon77
Po zjechaniu do asfaltu czekało mnie jeszcze osiem kilometrów pod górę do samochodu. Przez to błoto zajechałem też klocki w przednim zacisku i łożysko w korbie. Ale teraz przynajmniej wiem, który szlak po deszczu omijać.

W drodze na Hale Boraczą © lenon77
Wjazd na Hale Boraczą mija bez przygód, choć chwilami trzeba trochę mocniej "depnąć". Na miejscu robię sobie chwile przerwy na zdjęcia i podziwianie widoków, po czym ruszam zielonym, a potem czarnym szlakiem w stronę Redykalnego Wierchu.

Na Hali Boraczej © lenon77
Na czarnym szlaku było chwilami nieprzyjemnie, (kawałek wpychu) ale udało mi się dotrzeć do Hali Redykalnej. Stamtąd żółtym szlakiem, który z wyjątkiem pierwszych stu metrów jest łatwy do jazdy, ruszyłem w stronę Rysianki. Szlak ten jest jednym z moich ulubionych ze względu na wspaniałe widoki z mijanych hal.

Żółty szlak na Rysianke © lenon77

Malownicze hale © lenon77
Na Rysiance robię sobie dłuższą przerwę, i jem pyszny żurek w schronisku. Niebo się zachmurzyło, ale widoki są nadal ładne.

Panorama z Rysianki © lenon77

Przełęcz Pawlusia © lenon77
Na zjazd wybieram czerwony szlak zboczami Romanki. Do przełęczy Pawlusia szlak jest super, natomiast po skręcie w lewo jest już mniej przyjemnie. Początek jest mocno techniczny i generalnie byłby do przejechania gdyby nie to, że z jednej strony jest kilkudziesięciometrowe pionowe zbocze, a do tego jest mokro. Uślizg koła mógłby skończyć się tragicznie. Później jest kawałek singla, ale tu z kolei przeszkadzają powalone drzewa. Dalej jest jeszcze gorzej bo szlak wygląda na sporym odcinku tak:

Czerwony szlak zboczami Romanki © lenon77
Jeszcze dalej jest spora półka skalna, i trzeba wspomagać się łańcuchami. Nawierzchnia poprawia się dopiero po skręcie w prawo, przed Suchym Groniem. Tu nie ma już stromizn i kamieni, ale jest za to błoto. Sporo błota.

Błotny stojak na rower © lenon77
Dalsza trasa przez Słowiankę i Abrahamów była by całkiem przyjemna gdyby nie to błoto i kałuże. Na pocieszenie widoki też były.

Widok z czerwonego szlaku © lenon77

Żabnica - końcówka szlaku © lenon77
Po zjechaniu do asfaltu czekało mnie jeszcze osiem kilometrów pod górę do samochodu. Przez to błoto zajechałem też klocki w przednim zacisku i łożysko w korbie. Ale teraz przynajmniej wiem, który szlak po deszczu omijać.
- DST 32.30km
- Teren 24.00km
- Czas 03:33
- VAVG 9.10km/h
- VMAX 39.00km/h
- Podjazdy 1122m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 czerwca 2017
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Beskid Mały pętla
Po ostatniej udanej wycieczce w góry, nadszedł czas na kolejny wypad. Tym razem wybrałem się w dobrze mi znaną zachodnią część Beskidu Małego. Po zaparkowaniu samochodu i złożeniu roweru, ruszyłem w stronę tamy w Porąbce, gdzie rozpoczyna się żółty szlak na Hrobaczą Łąkę. Jechało mi się średnio - wczoraj spałem tylko z 5 godzin, i samopoczucie z rana miałem nie najlepsze. Na szczęście pogoda dopisywała, i można było podziwiać pierwsze widoki.

Podjazd na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Na szczycie zrobiłem sobie dłuższą przerwę, ale samopoczucie nadal nie było dobre. Mimo głodu, żołądek nie był chętny do współpracy, i zjadłem tylko mały batonik. Ta okolica ma jednak tą zaletę, że w razie problemów można łatwo skrócić wycieczkę, i zjechać wcześniej jednym z wielu dróg nad jezioro. Ruszyłem, więc dalej czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy u Panienki, którą jak mi się wydaje uprzątnięto trochę z dewocjonaliów. Po krótkim wpychu na Groniczki, pozostała część czerwonego szlaku została przejechana w siodle.

Widok na Magurkę i Czupel © lenon77
Z Gaików zjechałem szybkim niebieskim szlakiem na Przegibek. Samopoczucie zaczęło się poprawiać, więc zgodnie z planem ruszyłem nartostradą/niebieskim szlakiem w stronę Magurki.

W drodze na Magurkę Wilkowicką © lenon77
Podjazd jest dość stromy, ale równą szutrówką jedzie się dobrze. Ważne żeby nie odbijać w lewo na szlak niebieski, tylko jechać do skrzyżowanie ze szlakiem czerwonym i zielonym. Nie wiem jak ten pierwszy, ale zielony jest w całości pozajeżdżany (choć pod koniec mocno kamienisty). Przy schronisku było sporo ludzi, ale kolejki nie było, i szybko dostałem swoją kwaśnicę. Na niebie zbierało się coraz więcej chmur, a na otwartej przestrzeni wiał silny wiatr, i przez chwilę obawiałem się załamania pogody. Nie zrażając się jednak, ruszyłem dalej przyjemnym szlakiem na Czupel. Ostatnio zjeżdżałem z tego miejsca niebieskim szlakiem, więc teraz postanowiłem sprawdzić czerwony na Przysłop. Początek był bardzo stromy i dość kamienisty, więc odpuściłem sobie i sprowadziłem kawałek rower. Nie był to długi fragment, a niebieski szlak też nie jest cały przejezdny, więc pomyślałem sobie, że na jedno wyszło. Niestety po chwili jazdy szlak okazał się jeszcze gorszy. Stroma wąska rynna z kamieniami i grubymi gałęziami, a na dodatek przez całość płynęła woda. Ciężko było nawet prowadzić rower, zdjęcie nie oddaje tego jak stromo tam było.

Czerwony szlak na Przysłop © lenon77
W tym momencie żałowałem trochę, że się tu władowałem, ale nie opłacało się już zawracać, i trzeba było liczyć na szybką poprawę drogi. Odcinek ten nie był na szczęście długi, a końcówka szlaku nadawała się już do jazdy. Na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem na żółty, a potem zielony szlak, który wynagradzał w zupełności wcześniejsze trudy. Dobrej jakości droga, lekko pod górę, lekko w dół z piękną polaną w okolicy Łysego Gronia.

Panorama z żółtego szlaku © lenon77
Zielony szlak był natomiast miejscami bardzo singlowy, i prowadził mocno zarośniętą łąką. Na całej drodze nie spotkałem żadnego turysty, więc zjazd do Tresnej poszedł szybko.

Na tamie w Tresnej © lenon77
Chmury się przerzedziły i wyszło słońce, więc na zakończenie wycieczki postanowiłem jeszcze wstąpić na Żar. Zatrzymałem się jeszcze po drodze na pysznego pstrąga z grilla, a potem asfaltem ruszyłem na szczyt. Podjazd mi się już trochę dłużył i czuć było zrobione kilometry, ale widoki z Żaru zawsze są świetne.

Na górze Żar © lenon77
Po odpoczynku zjechałem czerwonym szlakiem do Kozubnika i asfaltem dotarłem do auta. Mimo początkowych problemów udało się zrobić całą zaplanowaną trasę, choć może trochę za dużo tego asfaltu było.

Podjazd na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Na szczycie zrobiłem sobie dłuższą przerwę, ale samopoczucie nadal nie było dobre. Mimo głodu, żołądek nie był chętny do współpracy, i zjadłem tylko mały batonik. Ta okolica ma jednak tą zaletę, że w razie problemów można łatwo skrócić wycieczkę, i zjechać wcześniej jednym z wielu dróg nad jezioro. Ruszyłem, więc dalej czerwonym szlakiem w kierunku Przełęczy u Panienki, którą jak mi się wydaje uprzątnięto trochę z dewocjonaliów. Po krótkim wpychu na Groniczki, pozostała część czerwonego szlaku została przejechana w siodle.

Widok na Magurkę i Czupel © lenon77
Z Gaików zjechałem szybkim niebieskim szlakiem na Przegibek. Samopoczucie zaczęło się poprawiać, więc zgodnie z planem ruszyłem nartostradą/niebieskim szlakiem w stronę Magurki.

W drodze na Magurkę Wilkowicką © lenon77
Podjazd jest dość stromy, ale równą szutrówką jedzie się dobrze. Ważne żeby nie odbijać w lewo na szlak niebieski, tylko jechać do skrzyżowanie ze szlakiem czerwonym i zielonym. Nie wiem jak ten pierwszy, ale zielony jest w całości pozajeżdżany (choć pod koniec mocno kamienisty). Przy schronisku było sporo ludzi, ale kolejki nie było, i szybko dostałem swoją kwaśnicę. Na niebie zbierało się coraz więcej chmur, a na otwartej przestrzeni wiał silny wiatr, i przez chwilę obawiałem się załamania pogody. Nie zrażając się jednak, ruszyłem dalej przyjemnym szlakiem na Czupel. Ostatnio zjeżdżałem z tego miejsca niebieskim szlakiem, więc teraz postanowiłem sprawdzić czerwony na Przysłop. Początek był bardzo stromy i dość kamienisty, więc odpuściłem sobie i sprowadziłem kawałek rower. Nie był to długi fragment, a niebieski szlak też nie jest cały przejezdny, więc pomyślałem sobie, że na jedno wyszło. Niestety po chwili jazdy szlak okazał się jeszcze gorszy. Stroma wąska rynna z kamieniami i grubymi gałęziami, a na dodatek przez całość płynęła woda. Ciężko było nawet prowadzić rower, zdjęcie nie oddaje tego jak stromo tam było.

Czerwony szlak na Przysłop © lenon77
W tym momencie żałowałem trochę, że się tu władowałem, ale nie opłacało się już zawracać, i trzeba było liczyć na szybką poprawę drogi. Odcinek ten nie był na szczęście długi, a końcówka szlaku nadawała się już do jazdy. Na najbliższym skrzyżowaniu skręciłem na żółty, a potem zielony szlak, który wynagradzał w zupełności wcześniejsze trudy. Dobrej jakości droga, lekko pod górę, lekko w dół z piękną polaną w okolicy Łysego Gronia.

Panorama z żółtego szlaku © lenon77
Zielony szlak był natomiast miejscami bardzo singlowy, i prowadził mocno zarośniętą łąką. Na całej drodze nie spotkałem żadnego turysty, więc zjazd do Tresnej poszedł szybko.

Na tamie w Tresnej © lenon77
Chmury się przerzedziły i wyszło słońce, więc na zakończenie wycieczki postanowiłem jeszcze wstąpić na Żar. Zatrzymałem się jeszcze po drodze na pysznego pstrąga z grilla, a potem asfaltem ruszyłem na szczyt. Podjazd mi się już trochę dłużył i czuć było zrobione kilometry, ale widoki z Żaru zawsze są świetne.

Na górze Żar © lenon77
Po odpoczynku zjechałem czerwonym szlakiem do Kozubnika i asfaltem dotarłem do auta. Mimo początkowych problemów udało się zrobić całą zaplanowaną trasę, choć może trochę za dużo tego asfaltu było.
- DST 43.75km
- Teren 24.00km
- Czas 04:33
- VAVG 9.62km/h
- VMAX 55.00km/h
- Podjazdy 1690m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 3 czerwca 2017
Kategoria Romet w górach, 1-50km
Sobota w Beskidzie Śląskim
Z powodu nie najlepszej pogody lub pracy, nie miałem jeszcze możliwości wybrać się w tym roku w góry. Pierwszy weekend czerwca był pierwszą okazją na taki wypad. Liczba kilometrów w tym sezonie nie powala, więc wybrałem "ostrożny" wariant Szyndzielnia - Błatnia.
Zaparkowałem w Jaworzu przy początku żółtego szlaku, i asfaltem pojechałem pod Dębowiec, gdzie rozpoczynał się szlak na Szyndzielnię. Mimo obaw o kondycje podjazd poszedł mi sprawnie i przerwę zrobiłem sobie dopiero przed samym szczytem na polanie Sahara, przez którą przebiega teraz trasa zjazdowa.

Polana "Sahara" © lenon77
Będąc w pobliży stacji kolejki, postanowiłem wejść na nowo wybudowaną wieże widokową. Widoki były naprawdę ładne.

Na wieży widokowej - Szyndzielnia © lenon77

Panorama na Beskid Mały © lenon77
Po zejściu z wieży udałem się do schroniska by zjeść coś ciepłego. Wbrew moim obawą nie było kolejki, i po kilku minutach otrzymałem swój talerz. Widząc, że z siłami nie ma dziś tak źle, zamiast jechać prosto na Klimczok zdecydowałem się najpierw zdobyć Magurę. Szlak na szczyt (nieoznakowany) był niezbyt wymagający a całkiem fajny widokowo.

Na szczycie Magury © lenon77
Po zdobyciu szczytu wróciłem na siodło pod Klimczokiem, i nie chcąc wprowadzać roweru, wróciłem do żółtego szlaku, by zdobyć Klimczok "w siodle". Ostatnie sto metrów jest dość kamieniste, ale jak się uprzeć to do podjechania. Na szczycie nie zabawiłem zbyt długo, bo górski klimat zakłócały dwie grupy z gitarami śpiewające na przemian religijne pieści i starego rocka. Zjeżdżając w dół przypadkowo odkryłem, że początkowy kamienisty fragment idzie objechać fajnym singlem z lewej strony. Na szlaku było już trochę ludzi więc jechałem sobie raczej spokojnie, i mijając Trzy Kopce i Stołów dotarłem na Błatnią.

Polana na Błatnej © lenon77
Tu zrobiłem sobie dłuższą przerwę delektując się widokami. Podjechałem jeszcze do schroniska, by kupić coś do picia, i żółtym szlakiem zjechałem wprost na parking, gdzie zaparkowałem auto. Z wycieczki jestem bardzo zadowolony. Jak na obecną formę dystans okazał się optymalny - nie umierałem ze zmęczenia, ale nie miałem też poczucia niedosytu. Pogoda dopisała, a tłumy turystów nie utrudniały jazdy.
Zaparkowałem w Jaworzu przy początku żółtego szlaku, i asfaltem pojechałem pod Dębowiec, gdzie rozpoczynał się szlak na Szyndzielnię. Mimo obaw o kondycje podjazd poszedł mi sprawnie i przerwę zrobiłem sobie dopiero przed samym szczytem na polanie Sahara, przez którą przebiega teraz trasa zjazdowa.

Polana "Sahara" © lenon77
Będąc w pobliży stacji kolejki, postanowiłem wejść na nowo wybudowaną wieże widokową. Widoki były naprawdę ładne.

Na wieży widokowej - Szyndzielnia © lenon77

Panorama na Beskid Mały © lenon77
Po zejściu z wieży udałem się do schroniska by zjeść coś ciepłego. Wbrew moim obawą nie było kolejki, i po kilku minutach otrzymałem swój talerz. Widząc, że z siłami nie ma dziś tak źle, zamiast jechać prosto na Klimczok zdecydowałem się najpierw zdobyć Magurę. Szlak na szczyt (nieoznakowany) był niezbyt wymagający a całkiem fajny widokowo.

Na szczycie Magury © lenon77
Po zdobyciu szczytu wróciłem na siodło pod Klimczokiem, i nie chcąc wprowadzać roweru, wróciłem do żółtego szlaku, by zdobyć Klimczok "w siodle". Ostatnie sto metrów jest dość kamieniste, ale jak się uprzeć to do podjechania. Na szczycie nie zabawiłem zbyt długo, bo górski klimat zakłócały dwie grupy z gitarami śpiewające na przemian religijne pieści i starego rocka. Zjeżdżając w dół przypadkowo odkryłem, że początkowy kamienisty fragment idzie objechać fajnym singlem z lewej strony. Na szlaku było już trochę ludzi więc jechałem sobie raczej spokojnie, i mijając Trzy Kopce i Stołów dotarłem na Błatnią.

Polana na Błatnej © lenon77
Tu zrobiłem sobie dłuższą przerwę delektując się widokami. Podjechałem jeszcze do schroniska, by kupić coś do picia, i żółtym szlakiem zjechałem wprost na parking, gdzie zaparkowałem auto. Z wycieczki jestem bardzo zadowolony. Jak na obecną formę dystans okazał się optymalny - nie umierałem ze zmęczenia, ale nie miałem też poczucia niedosytu. Pogoda dopisała, a tłumy turystów nie utrudniały jazdy.
- DST 33.70km
- Teren 23.00km
- Czas 03:08
- VAVG 10.76km/h
- VMAX 44.00km/h
- Podjazdy 1070m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 1 października 2016
Kategoria 51-100km, Romet w górach
Czantoria - Kubalonka
W pierwszy dzień października wybrałem się po raz ostatni w tym roku w góry. Padło na Beskid Śląski i pasmo Czantorii od Poniwca do Kubalonki. Pogoda dopisała, ale z formą u mnie nie najlepiej i chwilami było ciężko - końcówka podjazdu na czarny szlak i podejście na Stożek dawało w kość. Fragmenty zjazdu z Czantorii i Kiczory też odpuściłem bo kamulców sporo, a ludzi tłum. Mimo to wycieczka była całkiem udana, ale do następnego roku trzeba poprawić formę.

Na wiślanej trasie rowerowej © lenon77

Widok na Małą Czantorię © lenon77

Widok z wieży na Czantorii © lenon77

Na Soszowie © lenon77

Skały na Czerwonym szlaku © lenon77

Z czerwonego szlaku na Kubalonkę © lenon77

Jezioro Czerniańskie © lenon77

Na wiślanej trasie rowerowej © lenon77

Widok na Małą Czantorię © lenon77

Widok z wieży na Czantorii © lenon77

Na Soszowie © lenon77

Skały na Czerwonym szlaku © lenon77

Z czerwonego szlaku na Kubalonkę © lenon77

Jezioro Czerniańskie © lenon77
- DST 50.81km
- Teren 34.00km
- Czas 04:47
- VAVG 10.62km/h
- VMAX 53.00km/h
- Podjazdy 1304m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 września 2016
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Kotarz, Smerekowiec, Równica
Wreszcie wypadł mi wolny weekend i można było wybrać się w góry. Rano samochodem pojechałem do Brennej i tam rozpocząłem wycieczkę, której celem była Równica. Niebieskim szlakiem prowadzącym dość długo asfaltem ruszam w stronę góry Kotarz. Szlak był w 99% przejezdny, ale fragmentami stromizna dawała w kość. Przed szczytem rozciągała się polana z fajnym widokiem na Pasmo Czantorii i okolice.

Polana przed Kotarzem © lenon77

Widok z niebieskiego szlaku na Kotarz © lenon77
Pod szczytem ustawiona była mała budka z jedzeniem, gdzie zrobiłem sobie przerwę, a potem ruszyłem na Salmopol.

Kotarz - szczyt © lenon77
Początek szlaku był bardzo kamienisty, ale większość dało się przejechać, a po drodze pojawiały się takie widoki.

Widok na Skrzyczne © lenon77
Żółty szlak od Salmopolu był w początkowych fragmentach nieprzejezdny, natomiast od Smerekowca zamienił się w bardzo szybką i równą szutrówkę pozwalającą odpocząć hamulcom.

Gdzieś na szlaku © lenon77
Trochę pchania było jeszcze przed Orłową, natomiast dalszy odcinek do Równicy jest już bezproblemowy. Przejrzystość powietrza nie jest najlepsza i widoki dziś nie powalają.

Schronisko na Równicy © lenon77
Pod schroniskiem robię sobie przerwę na kawę i ciastko, po czym ruszam z powrotem do miejsca w którym odchodzi zielony szlak do Brennej. Po drodze postanawiam jednak odbić w lewo, żeby zdobyć szczyt Równicy co tym razem udaje mi się zrobić w siodle.

Na szczycie Równicy © lenon77
Zielony do Brennej jest w pewnym momencie nie przejezdny (rynna z kamieniami), ale nie jest to długi fragment i częściowo da się jechać bokiem między drzewami. Zostaje jeszcze kilka kilometrów asfaltem do samochodu i kończę dzisiejszą wycieczkę.

Polana przed Kotarzem © lenon77

Widok z niebieskiego szlaku na Kotarz © lenon77
Pod szczytem ustawiona była mała budka z jedzeniem, gdzie zrobiłem sobie przerwę, a potem ruszyłem na Salmopol.

Kotarz - szczyt © lenon77
Początek szlaku był bardzo kamienisty, ale większość dało się przejechać, a po drodze pojawiały się takie widoki.

Widok na Skrzyczne © lenon77
Żółty szlak od Salmopolu był w początkowych fragmentach nieprzejezdny, natomiast od Smerekowca zamienił się w bardzo szybką i równą szutrówkę pozwalającą odpocząć hamulcom.

Gdzieś na szlaku © lenon77
Trochę pchania było jeszcze przed Orłową, natomiast dalszy odcinek do Równicy jest już bezproblemowy. Przejrzystość powietrza nie jest najlepsza i widoki dziś nie powalają.

Schronisko na Równicy © lenon77
Pod schroniskiem robię sobie przerwę na kawę i ciastko, po czym ruszam z powrotem do miejsca w którym odchodzi zielony szlak do Brennej. Po drodze postanawiam jednak odbić w lewo, żeby zdobyć szczyt Równicy co tym razem udaje mi się zrobić w siodle.

Na szczycie Równicy © lenon77
Zielony do Brennej jest w pewnym momencie nie przejezdny (rynna z kamieniami), ale nie jest to długi fragment i częściowo da się jechać bokiem między drzewami. Zostaje jeszcze kilka kilometrów asfaltem do samochodu i kończę dzisiejszą wycieczkę.
- DST 36.82km
- Teren 28.00km
- Czas 03:54
- VAVG 9.44km/h
- VMAX 42.00km/h
- Podjazdy 1460m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 24 lipca 2016
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Krawców Wierch, Rysianka, Romanka
W niedzielę rano wybrałem się na kolejną wycieczkę w góry. Tym razem padło na Beskid Żywiecki, więc samochodem udałem się do Złatnej i zaparkowałem koło tamtejszego kościoła. Po złożeniu roweru asfaltem ruszyłem do Glinki, gdzie rozpoczynał się żółty szlak na Krawców Wierch. Pierwsze 1,5 km szlaku to kombinacja asfaltu i betonowych płyt, ale nachylenie na tym odcinku jest kosmiczne. Na przełożeniu 22-36 ledwo da się jechać. Jest to chyba najbardziej stromy odcinek jaki widziałem, po którym da się jeszcze jechać.

Początek szlaku na Krawców Wierch © lenon77

W drodze na Krawców Wierch © lenon77
Podjazd jest zabójczy, ale z przerwami udaje mi się podjechać go w całości. Gdy kończą się płyty jest już lepiej i nie licząc dwóch miejsc, gdzie przenoszę rower omijając wielkie kałuże, całość szlaku robię w siodle. Na Hali Krawcula robię sobie przerwę przy schronisku.

Na Hali Krawcula © lenon77

Bacówka pod Krawcowym Wierchem © lenon77
Rano było słonecznie, ale teraz na niebie pojawia się sporo chmur i widoczność jest taka sobie. Z hali jadę dalej niebieskim szlakiem, który gdyby nie spore ilości błota byłby świetny, ale i tak jedzie się bardzo przyjemnie. Od Borów Orawskich robi się kamieniści i stromo, i pod Trzy kopce trzeba chwilami pchać rower.

Trzy Kopce © lenon77
Z Trzech Kopców w stronę Rysianki da się jechać choć po dołączeniu się czarnego szlaku jest bardzo stromo. Z okolic schroniska widoki średnie, ostatnio było widać nawet tatry, dziś jest zamglone.

Na Hali Rysianka © lenon77

Hala Rysianka © lenon77
Po pysznym żurku w schronisku kieruję się w stronę Romanki.

W drodze na Romankę © lenon77
Do przełęczy Pawlusia jedzie się niezłe, później jest już trochę wpychania.

Przełęcz Pawlusia © lenon77
Droga na szczyt trochę mi się już dłuży, jestem zmęczony, a chwilami trzeba pchać. Pogoda też się pogarsza i widać, że nadciąga burza. Na szczycie robię zdjęcie i szybko ruszam w dół.

Na szczycie Romanki © lenon77
W połowie drogi na Rysiankę zaczyna kropić, a gdy jestem na Hali już mocno pada. Jadę szybko w stronę Hali Lipowskiej, gdzie mam niebieskim szlakiem zjechać do Złatnej. Na miejscu stwierdzam jednak, że ten szlak średnio nadaje się na jazdę w tych warunkach. Pada coraz mocniej, a szlak jest raczej do technicznego zjazdu, więc wracam kawałek do czarnego szlaku i wbijam na przeciwpożarówkę do Złatnej. Droga jest szeroka i równa, ale w tych warunkach gdy chcę szybko znaleźć się na dole, sprawdza się idealnie. Jeszcze tylko kawałek asfaltem do samochodu i koniec dzisiejszej wycieczki. W deszczu oraz w korkach na drodze wracam autem do domu.

Początek szlaku na Krawców Wierch © lenon77

W drodze na Krawców Wierch © lenon77
Podjazd jest zabójczy, ale z przerwami udaje mi się podjechać go w całości. Gdy kończą się płyty jest już lepiej i nie licząc dwóch miejsc, gdzie przenoszę rower omijając wielkie kałuże, całość szlaku robię w siodle. Na Hali Krawcula robię sobie przerwę przy schronisku.

Na Hali Krawcula © lenon77

Bacówka pod Krawcowym Wierchem © lenon77
Rano było słonecznie, ale teraz na niebie pojawia się sporo chmur i widoczność jest taka sobie. Z hali jadę dalej niebieskim szlakiem, który gdyby nie spore ilości błota byłby świetny, ale i tak jedzie się bardzo przyjemnie. Od Borów Orawskich robi się kamieniści i stromo, i pod Trzy kopce trzeba chwilami pchać rower.

Trzy Kopce © lenon77
Z Trzech Kopców w stronę Rysianki da się jechać choć po dołączeniu się czarnego szlaku jest bardzo stromo. Z okolic schroniska widoki średnie, ostatnio było widać nawet tatry, dziś jest zamglone.

Na Hali Rysianka © lenon77

Hala Rysianka © lenon77
Po pysznym żurku w schronisku kieruję się w stronę Romanki.

W drodze na Romankę © lenon77
Do przełęczy Pawlusia jedzie się niezłe, później jest już trochę wpychania.

Przełęcz Pawlusia © lenon77
Droga na szczyt trochę mi się już dłuży, jestem zmęczony, a chwilami trzeba pchać. Pogoda też się pogarsza i widać, że nadciąga burza. Na szczycie robię zdjęcie i szybko ruszam w dół.

Na szczycie Romanki © lenon77
W połowie drogi na Rysiankę zaczyna kropić, a gdy jestem na Hali już mocno pada. Jadę szybko w stronę Hali Lipowskiej, gdzie mam niebieskim szlakiem zjechać do Złatnej. Na miejscu stwierdzam jednak, że ten szlak średnio nadaje się na jazdę w tych warunkach. Pada coraz mocniej, a szlak jest raczej do technicznego zjazdu, więc wracam kawałek do czarnego szlaku i wbijam na przeciwpożarówkę do Złatnej. Droga jest szeroka i równa, ale w tych warunkach gdy chcę szybko znaleźć się na dole, sprawdza się idealnie. Jeszcze tylko kawałek asfaltem do samochodu i koniec dzisiejszej wycieczki. W deszczu oraz w korkach na drodze wracam autem do domu.
- DST 44.19km
- Teren 31.00km
- Czas 04:29
- VAVG 9.86km/h
- VMAX 49.00km/h
- Podjazdy 1316m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 7 lipca 2016
Kategoria Romet w górach, 1-50km
Łamana Skała, Leskowiec, Gibasów Groń
Od dwóch tygodni wybierałem się w góry, jednak za każdym razem w ostatniej chwili pogoda krzyżowała mi szyki. W czwartek miałem urlop, a prognozy były nie najgorsze, wiec postanowiłem zaryzykować i wybrać się we wschodnią część Beskidu Małego. Ranek w Tychach był pogodny, jednak po dotarciu samochodem na Kocierz zastałem zachmurzone niebo i silny wiatr. Nie były to jednak warunki uniemożliwiające jazdę i po złożeniu roweru ruszyłem czerwonym szlakiem w stronę Leskowca. Początkowe fragmenty były dość ciężkie, na podjazdach było trochę luźnych kamieni, a ja nie mogłem złapać rytmu jazdy. Z biegiem czasu szło mi jednak coraz lepiej i dotarłem na pierwszy dzisiaj szczyt - Potrójną.

Na Potrójnej © lenon77
Po chwili przerwy ruszyłem dalej, ale przed Łamaną Skałą leżało trochę wiatrołomów i trzeba była kawałkami prowadzić. Sam szczyt jest zalesiony i widoków nie ma, pozostało więc zrobić zdjęcie roweru.

Łamana Skała © lenon77
Trochę trudności było jeszcze w okolicach Smrekowicy - dużo błota i ślady ciężkiego sprzętu. Zaczęło się natomiast przejaśniać i reszta drogi na Leskowiec minęła bez przeszkód.

Czerwonym szlakiem na Leskowiec © lenon77
Gdy dotarłem na szczyt było już słonecznie, a i widoczność nie była najgorsza.

Na Leskowcu © lenon77

Widok z Leskowca © lenon77

Panorama z Leskowca © lenon77
Ze szczytu zjechałem do schroniska na obiad, a potem wróciłem czerwonym szlakiem do rozstajów Anuli i skręciłem w stronę Gibasów. Zielony szlak okazał się świetnym wyborem, tylko na jednym krótkim fragmencie odpuściłem zjazd bo zrobiło się kamieniście i stromo. Trasa typowo interwałowa - kawałek zjazdu a potem podjazd i tak przez prawie cały czas.

Gibasy - na zielonym szlaku © lenon77
Przeszkadzały tylko kałuże, które nie zawsze dało się objechać. W kilku miejscach natomiast pojawiały się widoki.

Mała kałuża na drodze © lenon77

Panorama z zielonego szlaku © lenon77
Ostatnia cześć zielonego szlaku po minięciu kościoła to zarośnięta, stroma łąka i ten fragment radziłbym jednak ominąć szosą. Na asfaltowej końcówce byłem już mocno zmęczony, więc odpuściłem jazdę na Kiczerę i wróciłem do samochodu.

Na Potrójnej © lenon77
Po chwili przerwy ruszyłem dalej, ale przed Łamaną Skałą leżało trochę wiatrołomów i trzeba była kawałkami prowadzić. Sam szczyt jest zalesiony i widoków nie ma, pozostało więc zrobić zdjęcie roweru.

Łamana Skała © lenon77
Trochę trudności było jeszcze w okolicach Smrekowicy - dużo błota i ślady ciężkiego sprzętu. Zaczęło się natomiast przejaśniać i reszta drogi na Leskowiec minęła bez przeszkód.

Czerwonym szlakiem na Leskowiec © lenon77
Gdy dotarłem na szczyt było już słonecznie, a i widoczność nie była najgorsza.

Na Leskowcu © lenon77

Widok z Leskowca © lenon77

Panorama z Leskowca © lenon77
Ze szczytu zjechałem do schroniska na obiad, a potem wróciłem czerwonym szlakiem do rozstajów Anuli i skręciłem w stronę Gibasów. Zielony szlak okazał się świetnym wyborem, tylko na jednym krótkim fragmencie odpuściłem zjazd bo zrobiło się kamieniście i stromo. Trasa typowo interwałowa - kawałek zjazdu a potem podjazd i tak przez prawie cały czas.

Gibasy - na zielonym szlaku © lenon77
Przeszkadzały tylko kałuże, które nie zawsze dało się objechać. W kilku miejscach natomiast pojawiały się widoki.

Mała kałuża na drodze © lenon77

Panorama z zielonego szlaku © lenon77
Ostatnia cześć zielonego szlaku po minięciu kościoła to zarośnięta, stroma łąka i ten fragment radziłbym jednak ominąć szosą. Na asfaltowej końcówce byłem już mocno zmęczony, więc odpuściłem jazdę na Kiczerę i wróciłem do samochodu.
- DST 33.42km
- Teren 31.00km
- Czas 03:57
- VAVG 8.46km/h
- VMAX 29.00km/h
- Podjazdy 1186m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 11 czerwca 2016
Kategoria 1-50km, Romet w górach
Deszczowe Skrzyczne
Kilka dni temu odezwał się do mnie kolega ze studiów, i w ramach spotkania po latach postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę w góry. Umówiliśmy się na parkingu przy hotelu Zimnik z zamiarem zdobycia Skrzycznego, a resztę trasy ustalimy w zależności od pogody i sił. Kolega zabrał ze sobą jeszcze jednego znajomego i w trójkę ruszyliśmy asfaltem na szczyt. Podjazd szedł mi gładko, ale robiliśmy krótkie postoje, bo dla kumpli był to pierwszy tego typu wypad. Po drodze dołączył do nas jeszcze jeden rowerzysta i w czwórkę zdobyliśmy szczyt (końcówka niebieskim to trochę pchania). Po śniadaniu w schronisku ruszyliśmy w kierunku Malinowskiej Skały, ten odcinek trasy jest najfajniejszy, ale przeszkadzał spory ruch pieszych. Na Malinowskiej zaczęło padać i deszcz z przerwami ciągnął się już przesz całą wycieczkę. Jeden z kolegów zostawał mocno w tyle, i robiliśmy co jakiś czas postoje, by na niego zaczekać. W pewnym momencie straciliśmy go jednak z oczu,a po telefonie okazało się, że źle skręcił i pojechał na Salmopol. Postanowiliśmy jechać dalej, a po skończonej wyprawie zabrać go autem w drodze powrotnej. Dalsza część trasy to naprzemienna jazda i podejścia, a każdy z nas zalicza niegroźne upadki. Z Magurki Radziechowskiej jedziemy czerwonym, a potem niebieskim szlakiem, który jest miejscami dość wymagający. Po zjeździe udajemy się jeszcze na pobliską Górę Matyska i asfaltem wracamy do Lipowej. Choć wycieczka była dość krótka, a pogoda nie dopisała to fajnie było wreszcie wybrać się gdzieś w większym gronie.

Panorama ze Skrzycznego © lenon77

Widok z Malinowskiej Skały © lenon77

Podejście na Zielony Kopiec © lenon77

Skały na Magurce Radziechowskiej © lenon77

Panorama ze Skrzycznego © lenon77

Widok z Malinowskiej Skały © lenon77

Podejście na Zielony Kopiec © lenon77

Skały na Magurce Radziechowskiej © lenon77
- DST 37.65km
- Teren 24.00km
- Czas 04:38
- VAVG 8.13km/h
- VMAX 46.00km/h
- Podjazdy 1156m
- Sprzęt Romet Mustang R-line 1.0
- Aktywność Jazda na rowerze