Wpisy archiwalne w miesiącu
Sierpień, 2015
Dystans całkowity: | 316.94 km (w terenie 93.50 km; 29.50%) |
Czas w ruchu: | 20:15 |
Średnia prędkość: | 15.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 54.00 km/h |
Liczba aktywności: | 8 |
Średnio na aktywność: | 39.62 km i 2h 31m |
Więcej statystyk |
Do pracy 11
Do pracy
- DST 12.35km
- Teren 0.80km
- Czas 00:36
- VAVG 20.58km/h
- VMAX 32.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy 10
Do pracy
- DST 12.35km
- Teren 0.80km
- Czas 00:38
- VAVG 19.50km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Do pracy 9
Do pracy
- DST 12.36km
- Teren 0.80km
- Czas 00:38
- VAVG 19.52km/h
- VMAX 34.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 23 sierpnia 2015
Kategoria 1-50km, Cross w górach
Skrzyczne, Malinowska Skała, Magurka Radziechowska
Korzystając z tego, że upały nieco ustały wybrałem się na kolejną wycieczkę w góry. W planie był wjazd na Skrzyczne, a następnie przejazd górskim szlakiem do Baraniej Góry. Tak jak ostatnio na miejsce udałem się samochodem i zaparkowałem w dolinie Zimnika w Lipowej. Stamtąd po ogarnięciu roweru ruszyłem znaną mi już trasą na Skrzyczne. Pierwsze sześć kilometrów wiodło asfaltem o nieprzesadnym nachyleniu. Pogoda była świetna, nie było za ciepło, wiał lekki wiatr, a droga była zacieniona. Kolejne pięć i pół kilometra szutrówka o dobrej jak na górskie warunki jakości nawierzchni. Cały ponad jedenastokilometrowy podjazd pokonałem bez problemów i przerw, nie licząc zrobienia paru fotek. Najbardziej męczące było wnoszenie roweru na ostatnich 50m po mocno zarośniętej ścieżce.
Na szczycie jak zawsze sporo ludzi i świetny widok na kotlinę żywiecką.

Na Skrzycznem © lenon77
Na szczycie spędzam niecałą godzinę po czym ruszam zielonym szlakiem w stronę Malinowskiej Skały. Trasa jest świetna widokowo i nie licząc kawałka szlaku przed samym szczytem całkowicie przejezdna.

Na szlaku Stanisława Huli © lenon77

Panorama z zielonego szlaku © lenon77

W drodze na Malinowską Skałę © lenon77
Zjazd z Malinowskiej Skały również nie sprawia problemów, natomiast w okolicach szczytu Gawlas jest trochę pchania. Wynagradzają to za to widoki, choć na niebie coraz więcej chmur.

Widok na Skrzyczne © lenon77
Następnym przystankiem na trasie jest Magurka Wiślańska. Pogoda się pogarsza, więc rezygnuję z wjazdu na Baranią Górę i skręcam na czerwony szlak.

Widok z czerwonego szlaku © lenon77
Droga na Magurkę Radziechowską jest kamienista ale przejezdna. Po drodze mijam ciekawe formacje skalne.

Magurka Radziechowska © lenon77
Jadę dalej czerwonym szlakiem, a następnie skręcam w niebieski i docieram do Hali Radziechowskiej.

Hala Radziechowska © lenon77
Na skrzyżowaniu szlaków zostawiam niebieski i jadę nieoznaczoną drogą w stronę Radziechowy. Droga jest bardzo kamienista i ciężko się jedzie, ale po jakimś czasie docieram do asfaltu skąd ruszam w stronę Lipowej. Pogoda znowu popsuła mi plany i nie zdobyłem Baraniej Góry, ale będzie przynajmniej powód by wrócić tu za rok. Może już na typowo górskim rowerze?
Na szczycie jak zawsze sporo ludzi i świetny widok na kotlinę żywiecką.

Na Skrzycznem © lenon77
Na szczycie spędzam niecałą godzinę po czym ruszam zielonym szlakiem w stronę Malinowskiej Skały. Trasa jest świetna widokowo i nie licząc kawałka szlaku przed samym szczytem całkowicie przejezdna.

Na szlaku Stanisława Huli © lenon77

Panorama z zielonego szlaku © lenon77

W drodze na Malinowską Skałę © lenon77
Zjazd z Malinowskiej Skały również nie sprawia problemów, natomiast w okolicach szczytu Gawlas jest trochę pchania. Wynagradzają to za to widoki, choć na niebie coraz więcej chmur.

Widok na Skrzyczne © lenon77
Następnym przystankiem na trasie jest Magurka Wiślańska. Pogoda się pogarsza, więc rezygnuję z wjazdu na Baranią Górę i skręcam na czerwony szlak.

Widok z czerwonego szlaku © lenon77
Droga na Magurkę Radziechowską jest kamienista ale przejezdna. Po drodze mijam ciekawe formacje skalne.

Magurka Radziechowska © lenon77
Jadę dalej czerwonym szlakiem, a następnie skręcam w niebieski i docieram do Hali Radziechowskiej.

Hala Radziechowska © lenon77
Na skrzyżowaniu szlaków zostawiam niebieski i jadę nieoznaczoną drogą w stronę Radziechowy. Droga jest bardzo kamienista i ciężko się jedzie, ale po jakimś czasie docieram do asfaltu skąd ruszam w stronę Lipowej. Pogoda znowu popsuła mi plany i nie zdobyłem Baraniej Góry, ale będzie przynajmniej powód by wrócić tu za rok. Może już na typowo górskim rowerze?
- DST 38.37km
- Teren 22.00km
- Czas 03:40
- VAVG 10.46km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 21 sierpnia 2015
Kategoria 1-50km
Rozgrzewka
Krótka rozgrzewka przed niedzielnym wypadem w góry. Wokół jeziora Paprocany.
- DST 20.07km
- Teren 7.10km
- Czas 00:58
- VAVG 20.76km/h
- VMAX 30.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 sierpnia 2015
Kategoria 1-50km
Nieudany wypad
W ostatni dzień urlopu zaplanowałem wycieczkę do ogrodu botanicznego w Mikołowie. Niestety w połowie drogi dopadła mnie burza i musiałem zawrócić.
- DST 28.85km
- Teren 9.80km
- Czas 01:19
- VAVG 21.91km/h
- VMAX 45.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 11 sierpnia 2015
Kategoria 51-100km, Cross w górach
Pasmo Stożka i Czantorii
Jednym z celów na ten sezon było zdobycie Czantorii, więc ten szczyt obrałem sobie za następny cel wyjazdu. Chcąc spędzić więcej czasu w górach, zaplanowałem sobie przejazd pasmem od wspomnianej Czantorii, przez Soszów i Stożek ze zjazdem w okolicy jeziora Czerniańskiego. Po zerknięciu na mapę okazało się, że taka trasa to około 160 km w tym ponad 20 km w terenie przez góry. Z moją kondycją mogło być to ciężkie do wykonania, a chciałem uniknąć pospiechu i w spokoju nacieszyć się widokami. Rozważałem więc przejazd pociągiem, ale po sprawdzeniu rozkładu okazało się, że nie jest on zbyt korzystny. Kolejną alternatywą był samochód z tym, że nie posiadam żadnego bagażnika do przewozu roweru. Po chwili namysłu i pomierzeniu bagażnika okazało się, że po złożeniu tylnych siedzeń i zdjęciu kół rower zmieści się do mojego małego Hyundaia. Spakowawszy więc wszystko ruszyłem rano autem do Skoczowa. Trasa zaczyna się wprawdzie w Ustroniu, ale postanowiłem zrobić sobie rozgrzewkę i nabić trochę kilometrów. Na parkingu miejskim w Skoczowie składam rower w całość i ruszam w drogę wiślaną trasą rowerową. Podjazd rozpoczynam ul. Akacjowej, i do ośrodka Poniwiec docieram asfaltem. Stąd wedle opisów w internecie powinna iść droga gruntowa do czarnego szlaku. Droga ta jest niestety pełna sporych, luźnych kamieni co w połączeniu z nachyleniem sprawią, że przez jakieś 400 m muszę prowadzić rower. A miała to być najłatwiejsza droga na Czantorię. Po dotarciu do Czarnego szlaku jest jeszcze jeden krótki kawałek (z 50 m) na którym muszę podprowadzać, ale tu pojawiają się już widoki.

Na czarnym szlaku © lenon77
Kupuję bilet na wieżę widokową i podziwiam panoramę okolicy, choć widoczność nie jest najlepsza.

Ustroń widziany z Czantorii © lenon77

Na wieży widokowej - Czantoria © lenon77
Po chwili odpoczynku rozpoczynam zjazd w kierunku Soszowa. Miejscami jest sporo kamieni i wolę sprowadzić kawałek rower, ale sam jestem zaskoczony, że po takiej drodze udaje mi się jechać. Podjazd pod Sam Soszów, choć miejscami stromy udaje się pokonać w siodle.

Na Soszowie © lenon77
W schronisku jem żurek i kupuję picie po czym ruszam dalej. Jest stromo ale do Cieślara da się jechać. Zjazd do małego Stożka również jest bezproblemowy i wkrótce ukazuje się ostatnia duża góra na trasie czyli Stożek Wielki.

W drodze na Stożek Wielki © lenon77
Ten podjazd jest niewykonalny i większość drogi to pchanie, dopiero końcówkę da się podjechać rowerem. Niebo robi się coraz bardziej zachmurzone, więc nie marnuję czasu i jadę dalej. Droga na Kiczory jest wąska i skalista, więc fragmentami podprowadzam rower, choć przy dobrej technice i typowym góralu dało by się to przejechać. Zatrzymuję się na chwilę przy malowniczych skałach i robię zdjęcia.

Skały na Kiczorach © lenon77
Na szczycie Kiczorów spotykam turystów, którzy są pod wrażeniem, że jadę tu rowerem. Po krótkiej pogawędce zjeżdżam czerwonym szlakiem w stronę Kubalonki. Zjazd jest bardzo kamienisty i niestety przed przełęczą Łączecko łapię pierwszego w życiu "snake'a". Podczas wymiany dętki słyszę dochodzące z oddali grzmoty, więc staram się uwinąć jak najszybciej. Na skrzyżowaniu dróg spotykam innego rowerzystę, który jedzie w stronę Baraniej Góry. Chwilę rozmawiamy po czym każdy z nas rusza w swoją stronę. W stronę Kubalonki wiedzie teraz przyjemna szutrówka pozwalająca się nieźle rozpędzić, ale nie ciesze się zjazdem zbyt długo, bo po chwili zaczyna padać. I to padać porządnie, bo rozpętuje się prawdziwa burza. Grzmi, pada grad, a wiatr zrywa szyszki z drzew. Zatrzymuję się na chwilę żeby włożyć komórkę i aparat do plecaka i założyć na niego pokrowiec przeciwdeszczowy. Zastanawiam się czy nie przeczekać pod drzewami, ale grzmi coraz bliżej, więc postanawiam jak najszybciej zjechać z gór. Jadę co sił w nogach wspomnianą szutrówką mijając gdzieś skręt w czerwony szlak. Wiem, że nie jestem na dobrej drodze, ale postanawiam po prostu jechać w dół i po kilkunastu minutach dojeżdżam do asfaltu i zabudowań. Chronię się pod dachem jednego z z domów i sprawdzam na smartfonie gdzie jestem. Osiedle Kubalonka jakiś kilometr od przełęczy, więc nie jest źle. Pada jeszcze z jakieś pół godziny, a gdy przestaje decyduję się jechać zgodnie z planem nad jezioro Czerniańskie i tam wjechać na wiślaną trasę rowerową. Drogą w kierunku zameczku prezydenckiego jest mocno z górki i gdyby nie to, że jestem przemoczony to szło by się tu niezłe rozpędzić. Ochłodziło się i w mokrej koszulce przy prędkości 50km/h było naprawdę zimno. Zatrzymuję się jeszcze by zrobić zdjęcie i ruszam nad jezioro.

Zamek Prezydencki w Wiśle © lenon77
Tam wbijam na szlak rowerowy i jadę w kierunku Skoczowa. Miejscami oznaczenie drogi jest słabe i jadę na wyczucie mokrymi ścieżkami. W Skoczowie raczej nie padało, drogi są suche a nad Wisłą plażują ludzie. Po jakiejś godzinie jazdy docieram na parking i pakuję rower do samochodu. Wyprawa była dość pechowa: przebiłem dętkę i nieźle zmokłem, ale przynajmniej będzie co wspominać.

Na czarnym szlaku © lenon77
Kupuję bilet na wieżę widokową i podziwiam panoramę okolicy, choć widoczność nie jest najlepsza.

Ustroń widziany z Czantorii © lenon77

Na wieży widokowej - Czantoria © lenon77
Po chwili odpoczynku rozpoczynam zjazd w kierunku Soszowa. Miejscami jest sporo kamieni i wolę sprowadzić kawałek rower, ale sam jestem zaskoczony, że po takiej drodze udaje mi się jechać. Podjazd pod Sam Soszów, choć miejscami stromy udaje się pokonać w siodle.

Na Soszowie © lenon77
W schronisku jem żurek i kupuję picie po czym ruszam dalej. Jest stromo ale do Cieślara da się jechać. Zjazd do małego Stożka również jest bezproblemowy i wkrótce ukazuje się ostatnia duża góra na trasie czyli Stożek Wielki.

W drodze na Stożek Wielki © lenon77
Ten podjazd jest niewykonalny i większość drogi to pchanie, dopiero końcówkę da się podjechać rowerem. Niebo robi się coraz bardziej zachmurzone, więc nie marnuję czasu i jadę dalej. Droga na Kiczory jest wąska i skalista, więc fragmentami podprowadzam rower, choć przy dobrej technice i typowym góralu dało by się to przejechać. Zatrzymuję się na chwilę przy malowniczych skałach i robię zdjęcia.

Skały na Kiczorach © lenon77
Na szczycie Kiczorów spotykam turystów, którzy są pod wrażeniem, że jadę tu rowerem. Po krótkiej pogawędce zjeżdżam czerwonym szlakiem w stronę Kubalonki. Zjazd jest bardzo kamienisty i niestety przed przełęczą Łączecko łapię pierwszego w życiu "snake'a". Podczas wymiany dętki słyszę dochodzące z oddali grzmoty, więc staram się uwinąć jak najszybciej. Na skrzyżowaniu dróg spotykam innego rowerzystę, który jedzie w stronę Baraniej Góry. Chwilę rozmawiamy po czym każdy z nas rusza w swoją stronę. W stronę Kubalonki wiedzie teraz przyjemna szutrówka pozwalająca się nieźle rozpędzić, ale nie ciesze się zjazdem zbyt długo, bo po chwili zaczyna padać. I to padać porządnie, bo rozpętuje się prawdziwa burza. Grzmi, pada grad, a wiatr zrywa szyszki z drzew. Zatrzymuję się na chwilę żeby włożyć komórkę i aparat do plecaka i założyć na niego pokrowiec przeciwdeszczowy. Zastanawiam się czy nie przeczekać pod drzewami, ale grzmi coraz bliżej, więc postanawiam jak najszybciej zjechać z gór. Jadę co sił w nogach wspomnianą szutrówką mijając gdzieś skręt w czerwony szlak. Wiem, że nie jestem na dobrej drodze, ale postanawiam po prostu jechać w dół i po kilkunastu minutach dojeżdżam do asfaltu i zabudowań. Chronię się pod dachem jednego z z domów i sprawdzam na smartfonie gdzie jestem. Osiedle Kubalonka jakiś kilometr od przełęczy, więc nie jest źle. Pada jeszcze z jakieś pół godziny, a gdy przestaje decyduję się jechać zgodnie z planem nad jezioro Czerniańskie i tam wjechać na wiślaną trasę rowerową. Drogą w kierunku zameczku prezydenckiego jest mocno z górki i gdyby nie to, że jestem przemoczony to szło by się tu niezłe rozpędzić. Ochłodziło się i w mokrej koszulce przy prędkości 50km/h było naprawdę zimno. Zatrzymuję się jeszcze by zrobić zdjęcie i ruszam nad jezioro.

Zamek Prezydencki w Wiśle © lenon77
Tam wbijam na szlak rowerowy i jadę w kierunku Skoczowa. Miejscami oznaczenie drogi jest słabe i jadę na wyczucie mokrymi ścieżkami. W Skoczowie raczej nie padało, drogi są suche a nad Wisłą plażują ludzie. Po jakiejś godzinie jazdy docieram na parking i pakuję rower do samochodu. Wyprawa była dość pechowa: przebiłem dętkę i nieźle zmokłem, ale przynajmniej będzie co wspominać.
- DST 72.94km
- Teren 32.10km
- Czas 05:31
- VAVG 13.22km/h
- VMAX 52.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 sierpnia 2015
Kategoria 100-150km, Cross w górach
Hrobacza Łąka, Gaiki, Przegibek, Magurka
Korzystając z urlopu postanowiłem wybrać się na kolejny wypad w góry. Przeglądając internet natrafiłem na ciekawą propozycje wycieczki pasmem Magurki Wilkowickiej. Trasa ta maiła jedna, ale dość sporą wadę - rozpoczynała się podjazdem na Hrobaczą Łąkę. Szczyt ten odwiedziłem na rowerze trzy lata temu, i mówiąc delikatnie nie wspominam go zbyt miło. Minęło jednak trochę czasu, forma poszła w górę i parę szczytów od tamtej chwili zdobyłem, więc postanowiłem zaryzykować. Upały są straszne więc ruszyłem przed siódmą znaną mi już trasą do Międzybrodzia. W okolicach Jawiszowic przyłączył się do mnie inny rowerzysta i razem dojechaliśmy do tamy w Porąbce.

Na tamie w Porąbce © lenon77
Tam po chwili przerwy na zdjęcia i batonik pożegnaliśmy się i kolega ruszył z powrotem, a ja ruszyłem w stronę Hrobaczej Łąki. Albo raczej miałem ruszyć, gdy usłyszałem głośny syk i z przedniego koła zrobił się flak. Dętka pękła w chwili gdy rower sobie stał (to się nazywa pech) i konieczna była jej wymiana. Z nową gumą ruszyłem w drogę i po chwili dotarłem do miejsca, w którym zaczynał się najcięższy dzisiaj podjazd.

Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Szło mi lepiej niż ostatnio, ale mimo to musiałem sobie robić przerwy by złapać oddech. Była to okazja do zrobienia kilku zdjęć wyłaniającym się gdzieniegdzie widokom.

W drodze na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Do szczytu dotarłem po około godzinie i po uzupełnieniu płynów w schronisku, zrobiłem sobie przerwę pod krzyżem na szczycie.

Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki © lenon77
Obok krzyża jest platforma widokowa, która niestety została całkowicie zasłonięta przez rosnące drzewa i z podziwiania krajobrazów nici. A trzy lata temu był stąd jeszcze niezły widok. Po uzupełnieniu sił ruszam dalej czerwonym szlakiem i po bardzo przyjemnym zjeździe docieram do Przełęczy u Panienki.

Przełęcz u Panienki © lenon77
Tu niestety dobra droga się kończy i następne kilkaset metrów trzeba pchać rower. Przed Gaikami szlak się poprawia i w siodle docieram na szczyt.

Gaiki © lenon77
Na skrzyżowaniu skręcam na niebieski szlak wiodący w kierunku przełęczy Przegibek. Trasa choć dość kamienista nadaje się do zjazdu i wkrótce docieram do asfaltu. Stamtąd zgodnie z opisaną w internecie trasą jadę dalej niebieskim na Magurkę. Nie jest to jednak dobry wybór, gdyż spore fragmenty trzeba rower prowadzić. Trasa jest natomiast atrakcyjna widokowo.

W drodze na Magurkę © lenon77
Po dotarciu na szczyt jem obiad w schronisku (pyszne placki mają) i robię sobie dłuższą przerwę. Widoczność nie jest za dobra, w oddali majaczy Skrzyczne a na niebie pojawia się coraz więcej chmur.

Widok z Magurki © lenon77
Upał jest straszny i zmęczenie daje się we znaki więc odpuszczam sobie dalszą jazdę na Czupel i wracam niebieskim szlakiem na Przegibek. Zjazd z przełęczy w stronę Bielska to czysta przyjemność i miła odmiana po nierównych górskich drogach. W mgnieniu oka docieram do Bielska i wbijam na czerwony szlak do Czechowic. W oddali słychać grzmoty i zaczyna kropić, więc jadę co sił w nogach by uciec burzy. Za Pszczyną drogi zaczynają być mokre i jak się potem okazało przeszła tędy ulewa. Jazda leśnymi drogami po opadach nie jest zbyt przyjemna, i zanim dobieram do Tychów jestem cały ubłocony. Mimo tego i przebitej dętki wycieczkę zaliczę do udanych. W najbliższych dniach kolejny wypad w góry.

Na tamie w Porąbce © lenon77
Tam po chwili przerwy na zdjęcia i batonik pożegnaliśmy się i kolega ruszył z powrotem, a ja ruszyłem w stronę Hrobaczej Łąki. Albo raczej miałem ruszyć, gdy usłyszałem głośny syk i z przedniego koła zrobił się flak. Dętka pękła w chwili gdy rower sobie stał (to się nazywa pech) i konieczna była jej wymiana. Z nową gumą ruszyłem w drogę i po chwili dotarłem do miejsca, w którym zaczynał się najcięższy dzisiaj podjazd.

Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Szło mi lepiej niż ostatnio, ale mimo to musiałem sobie robić przerwy by złapać oddech. Była to okazja do zrobienia kilku zdjęć wyłaniającym się gdzieniegdzie widokom.

W drodze na Hrobaczą Łąkę © lenon77
Do szczytu dotarłem po około godzinie i po uzupełnieniu płynów w schronisku, zrobiłem sobie przerwę pod krzyżem na szczycie.

Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki © lenon77
Obok krzyża jest platforma widokowa, która niestety została całkowicie zasłonięta przez rosnące drzewa i z podziwiania krajobrazów nici. A trzy lata temu był stąd jeszcze niezły widok. Po uzupełnieniu sił ruszam dalej czerwonym szlakiem i po bardzo przyjemnym zjeździe docieram do Przełęczy u Panienki.

Przełęcz u Panienki © lenon77
Tu niestety dobra droga się kończy i następne kilkaset metrów trzeba pchać rower. Przed Gaikami szlak się poprawia i w siodle docieram na szczyt.

Gaiki © lenon77
Na skrzyżowaniu skręcam na niebieski szlak wiodący w kierunku przełęczy Przegibek. Trasa choć dość kamienista nadaje się do zjazdu i wkrótce docieram do asfaltu. Stamtąd zgodnie z opisaną w internecie trasą jadę dalej niebieskim na Magurkę. Nie jest to jednak dobry wybór, gdyż spore fragmenty trzeba rower prowadzić. Trasa jest natomiast atrakcyjna widokowo.

W drodze na Magurkę © lenon77
Po dotarciu na szczyt jem obiad w schronisku (pyszne placki mają) i robię sobie dłuższą przerwę. Widoczność nie jest za dobra, w oddali majaczy Skrzyczne a na niebie pojawia się coraz więcej chmur.

Widok z Magurki © lenon77
Upał jest straszny i zmęczenie daje się we znaki więc odpuszczam sobie dalszą jazdę na Czupel i wracam niebieskim szlakiem na Przegibek. Zjazd z przełęczy w stronę Bielska to czysta przyjemność i miła odmiana po nierównych górskich drogach. W mgnieniu oka docieram do Bielska i wbijam na czerwony szlak do Czechowic. W oddali słychać grzmoty i zaczyna kropić, więc jadę co sił w nogach by uciec burzy. Za Pszczyną drogi zaczynają być mokre i jak się potem okazało przeszła tędy ulewa. Jazda leśnymi drogami po opadach nie jest zbyt przyjemna, i zanim dobieram do Tychów jestem cały ubłocony. Mimo tego i przebitej dętki wycieczkę zaliczę do udanych. W najbliższych dniach kolejny wypad w góry.
- DST 119.65km
- Teren 20.10km
- Czas 06:55
- VAVG 17.30km/h
- VMAX 54.00km/h
- Sprzęt Merida Crossway 100V
- Aktywność Jazda na rowerze