Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9748.29 km
  • Km w terenie: 2444.50 km (25.08%)
  • Czas na rowerze: 22d 14h 38m
  • Prędkość średnia: 17.96 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenon77.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

100-150km

Dystans całkowity:1446.78 km (w terenie 178.20 km; 12.32%)
Czas w ruchu:81:10
Średnia prędkość:17.82 km/h
Maksymalna prędkość:61.16 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:120.57 km i 6h 45m
Więcej statystyk
Wtorek, 4 sierpnia 2015 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Hrobacza Łąka, Gaiki, Przegibek, Magurka

Korzystając z urlopu postanowiłem wybrać się na kolejny wypad w góry. Przeglądając internet natrafiłem na ciekawą propozycje wycieczki pasmem Magurki Wilkowickiej. Trasa ta maiła jedna, ale dość sporą wadę - rozpoczynała się podjazdem na Hrobaczą Łąkę. Szczyt ten odwiedziłem na rowerze trzy lata temu, i mówiąc delikatnie nie wspominam go zbyt miło. Minęło jednak trochę czasu, forma poszła w górę i parę szczytów od tamtej chwili zdobyłem, więc postanowiłem zaryzykować. Upały są straszne więc ruszyłem przed siódmą znaną mi już trasą do Międzybrodzia. W okolicach Jawiszowic przyłączył się do mnie inny rowerzysta i razem dojechaliśmy do tamy w Porąbce.
Na tamie w Porąbce
Na tamie w Porąbce © lenon77

Tam po chwili przerwy na zdjęcia i batonik pożegnaliśmy się i kolega ruszył z powrotem, a ja ruszyłem w stronę Hrobaczej Łąki. Albo raczej miałem ruszyć, gdy usłyszałem głośny syk i z przedniego koła zrobił się flak. Dętka pękła w chwili gdy rower sobie stał (to się nazywa pech) i konieczna była jej wymiana. Z nową gumą ruszyłem w drogę i po chwili dotarłem do miejsca, w którym zaczynał się najcięższy dzisiaj podjazd.
Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę
Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę © lenon77

Szło mi lepiej niż ostatnio, ale mimo to musiałem sobie robić przerwy by złapać oddech. Była to okazja do zrobienia kilku zdjęć wyłaniającym się gdzieniegdzie widokom.
W drodze na Hrobaczą Łąkę
W drodze na Hrobaczą Łąkę © lenon77

Do szczytu dotarłem po około godzinie i po uzupełnieniu płynów w schronisku, zrobiłem sobie przerwę pod krzyżem na szczycie.

Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki
Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki © lenon77

Obok krzyża jest platforma widokowa, która niestety została całkowicie zasłonięta przez rosnące drzewa i z podziwiania krajobrazów nici. A trzy lata temu był stąd jeszcze niezły widok. Po uzupełnieniu sił ruszam dalej czerwonym szlakiem i po bardzo przyjemnym zjeździe docieram do Przełęczy u Panienki. 
Przełęcz u Panienki
Przełęcz u Panienki © lenon77

Tu niestety dobra droga się kończy i następne kilkaset metrów trzeba pchać rower. Przed Gaikami szlak się poprawia i w siodle docieram na szczyt.
Gaiki
Gaiki © lenon77

Na skrzyżowaniu skręcam na niebieski szlak wiodący w kierunku przełęczy Przegibek. Trasa choć dość kamienista nadaje się do zjazdu i wkrótce docieram do asfaltu. Stamtąd zgodnie z opisaną w internecie trasą jadę dalej niebieskim na Magurkę. Nie jest to jednak dobry wybór, gdyż spore fragmenty trzeba rower prowadzić. Trasa jest natomiast atrakcyjna widokowo.
W drodze na Magurkę
W drodze na Magurkę © lenon77

Po dotarciu na szczyt jem obiad w schronisku (pyszne placki mają) i robię sobie dłuższą przerwę. Widoczność nie jest za dobra, w oddali majaczy Skrzyczne a na niebie pojawia się coraz więcej chmur.
Widok z Magurki
Widok z Magurki © lenon77

Upał jest straszny i zmęczenie daje się we znaki więc odpuszczam sobie dalszą jazdę na Czupel i wracam niebieskim szlakiem na Przegibek. Zjazd z przełęczy w stronę Bielska to czysta przyjemność i miła odmiana po nierównych górskich drogach. W mgnieniu oka docieram do Bielska i wbijam na czerwony szlak do Czechowic. W oddali słychać grzmoty i zaczyna kropić, więc jadę co sił w nogach by uciec burzy. Za Pszczyną drogi zaczynają być mokre i jak się potem okazało przeszła tędy ulewa. Jazda leśnymi drogami po opadach nie jest zbyt przyjemna, i zanim dobieram do Tychów jestem cały ubłocony. Mimo tego i przebitej dętki wycieczkę zaliczę do udanych. W najbliższych dniach kolejny wypad w góry. 
  • DST 119.65km
  • Teren 20.10km
  • Czas 06:55
  • VAVG 17.30km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 czerwca 2015 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Szyndzielnia, Klimczok i Błatnia

Na długi weekend zaplanowałem sobie wycieczkę w góry. Okazało się jednak, że w Boże Ciało i sobotę będę musiał być w pracy, więc został mi tylko wolny piątek. Po powrocie z pracy w czwartek wieczorem, zdałem sobie sprawę, że nie zrobiłem żadnych zakupów na jurto. Na domiar złego komórka po ostatniej aktualizacji nie chce odczytywać zapisanych śladów GPS. Mimo wszystko postanowiłem jednak jechać. Wstałem więc o 6 rano i pojechałem do Tesco zakupić prowiant - banany, batoniki, bułki itp. Po spakowaniu wszystkiego udaje mi się wyjechać w trasę o 7.30. Jadę jak zawsze przez Paprocany i dalej niebieskim szlakiem do Pszczyny. Pogoda jest świetna, na niebie nie ma ani jednej chmurki, a już w Studzienicach wyraźnie widać góry. W pszczyńskim parku zatrzymuję się na parę minut, robię kilka zdjęć i jem banana.
Pszczyna - park
Pszczyna - park © lenon77

Jadę dalej w kierunku Goczałkowic i dłuższą przerwę na śniadanie robię sobie na tamie. Po odpoczynku zjeżdżam do Zabrzegu, a następnie jadę przez Ligotę i Międzyrzecze. Po skręcie w ul. Bielską wita mnie pierwszy podjazd i znak 10%. Do tej pory jechało mi się nieźle, ale teraz w nogach brakuje siły - męczący dzień w pracy i tylko 6 godzin snu zrobiły swoje. W perspektywie wjazdu na Szyndzielnię nie wróżyło to zbyt dobrze :/ Po dojechaniu do Bielska i pokonaniu kolejnego podjazdu na ul. Antycznej robię sobie przerwę przy lotnisku w Aleksandrowicach. Stąd już tylko kawałek do czerwonego szlaku, więc zmniejszam ciśnienie w oponach do 2.5 bara na przodzie i 2.8 na tyle. Po przejechaniu jeszcze kilku stromych ulic docieram na rondo gdzie rozpoczyna się szlak.
Początek szlaku na Szyndzielnie
Początek szlaku na Szyndzielnię © lenon77

Podjazd na Dębowiec potwierdza moje obawy o dzisiejszą formę. Jedzie mi się ciężko, a problemem nie jest wydolność tylko brak siły w nogach. Nie poddaję się jednak i jadę dalej, choć po drodze muszę zrobić sobie kilka przerw. Jest to okazja by zobaczyć wyłaniające się miejscami widoki.
Na czerwonym szlaku - panorama Bielska
Na czerwonym szlaku - panorama Bielska © lenon77

Podjazd pokonuję jednak niemal w całości w siodle, nie licząc krótkiego fragmentu przed schroniskiem, gdzie tracę równowagę i muszę podprowadzić kawałek rower do miejsca gdzie da się ruszyć. Podjazd dał mi się w kość i poszedł gorzej niż przed rokiem.
Szyndzielnia - schronisko
Szyndzielnia - schronisko © lenon77

W schronisku kupuję sobie obiad i uzupełniam płyny. Widok z tego miejsca jest piękny, widać Jezioro Żywieckie, pasmo Magurki, a w oddali widoczne są nawet Tatry.
Widok z Szyndzielni
Widok z Szyndzielni © lenon77
Panorama z Szyndzielni
Panorama z Szyndzielni © lenon77
Tatry widoczne z Szyndzielni
Tatry widoczne z Szyndzielni © lenon77

Choć nie jest to mój najlepszy dzień postanawiam jechać dalej i zaatakować Klimczok. Jadę żółtym szlakiem mijając szczyt Szyndzielni i choć chwilami muszę prowadzić rower to wkrótce docieram do Klimczoka.
Na Klimczoku
Na Klimczoku © lenon77

Widok jest wspaniały, więc spędzam tu prawię godzinę. Przez chwilę przychodzi mi myśl o wjechaniu na widoczną naprzeciw Magurę, ale zważając na dzisiejszą słabszą formę odpuszczam. Nie chcąc wracać tą samą drogą, jadę dalej żółtym szlakiem w stronę Błatniej. Droga jest mocno kamienista i chwilami wymaga prowadzenia, ale przez większość trasy da się jechać. Po drodze mijam Trzy Kopce i Stołów po czym docieram na szczyt Błatniej.
Widok z Błatniej
Widok z Błatniej © lenon77
Panorama z Błatniej
Panorama z Błatniej © lenon77

Ze szczytu jadę do schroniska, gdzie jem żurek i po chwili odpoczynku zjeżdżam żółtym szlakiem do Jaworza. Na tym odcinku jest trochę błota, ale jest on przejezdny i po chwili wita mnie asfalt ul. Turystycznej. Droga wiedzie teraz z górki aż do podjazdu na ul. Jasienickiej, po którym docieram do Międzyrzecza i trafiam na drogę, którą jechałem rano. W Pszczynie postanawiam wracać nieco dłuższym czerwonym szlakiem, by nie jechać tą samą trasą i parę minut przed 19 docieram do domu. Mimo, że nie był to mój najlepszy dzień to udało mi się zdobyć pięć szczytów (Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia, Trzy kopce, Stołów) i zaliczyć pierwszą w tym roku setkę. Pogoda za to dopisała i długo będę mieć w pamięci piękne beskidzkie krajobrazy.
  • DST 112.60km
  • Teren 31.00km
  • Czas 06:55
  • VAVG 16.28km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 września 2014 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Kiczera i Żar

W piątek wypał mi dzień wolny od pracy, więc postanowiłem zrobić sobie kolejny wypad w góry. Sporo ostatnio padało dlatego zdecydowałem się na wyjazd asfaltowy, i za cel obrałem górę Żar. Byłem tam już rok temu i dobrze znałem trasę, więc by ją choć trochę urozmaicić zaplanowałem wjechać po drodze na sąsiednią Kiczerę. Dzień zapowiadał się na dość ciepły, ale o 7 gdy wyruszałem było tylko 13 stopni i konieczna okazała się cieplejsza bluza. Mimo chłodu jechało mi się nieźle i kilometry szły szybko. Jedynie spory ruch niektórych drogach nieco uprzykrzał sprawę. Pierwszą przerwę zrobiłem sobie w Wilamowicach gdzie zmartwiło mnie to, że nie było kompletnie widać gór, które z tego miejsca prezentują się już okazale. Nie zwiastowało to dobrej widoczności (o czym dalej). W okolicach Hecznarowic spotykam rowerzystę na szosówce, który po krótkiej pogawędce informuje mnie, że most w Międzybrodziu jest nieprzejezdny i trzeba jechać na kładkę do Czernichowa. Im bliżej do celu tym więcej chmur a gór nadal nie widać. W Porąbce ponownie spotykam pana na "szosie" i jedziemy razem do tamy.
Mgła nad jeziorem Międzybrodzkim
Mgła nad jeziorem Międzybrodzkim © lenon77

Widoczność jest tragiczna, robię sobie przerwę i rozważam nawet zmianę planów i przejazd do Bielska przez Hrobaczą Łąkę. Pogoda w górach zmienia się jednak szybko, więc daję "jej" trochę czasu jedząc kanapkę. Po parunastu minutach mgła nad pasmem Magurki  zaczyna opadać i widać już krzyż na Hrobaczej, postanawiam więc jechać dalej. Gdy mijam rozstaj z żółtym szlakiem zaczyna przeświecać słońce a mgła nad Żarem opada.
Żar wyłania się zza chmur
Żar wyłania się zza chmur © lenon77

Most w Międzybrodziu jest w remoncie, więc przejeżdżam kładką dla pieszych w Czernichowie nadrabiając z 5km. Dopiero teraz zdejmuję bluzę i rozpoczynam podjazd na Żar. Idzie raczej bezproblemowo (choć wolno) i dotarcie do miejsca gdzie droga odbija na Kiczerę zajmuje mi z 45 minut. Szlak jest najpierw kamienisty, ale potem pojawia się błoto, z którym mocno nabite Smart Samy sobie nie radzą. Dwa krótkie fragmenty trzeba poprowadzić, ale nie jest tego więcej niż 100m. Przed szczytem super widok na Żar a później na drugą stronę pasma gór.
Żar widziany z Kiczery
Żar widziany z Kiczery © lenon77
Na szczycie Kiczery
Na szczycie Kiczery © lenon77

Mimo ładnych widoków nie zabawiam tu za długo i jadę na Żar. Końcówkę podjazdu robię razem z szosowcem z Krakowa i po chwili jestem na szczycie. Widoczność jest gorsza niż rok temu gdy tu byłem, ale i tak jest co podziwiać.
Na szczycie góry Żar
Na szczycie góry Żar © lenon77

Po niecałej godzinie zjeżdżam w dół z prędkością dochodzącą miejscami do 60km/h, a przed powrotem do domu zatrzymuję się na pysznego grilowanego pstrąga. Droga powrotna mija bardzo szybko, i mimo wolnego wjazdu na Żar udaje się osiągnąć niezlą średnia całej wyprawy. Na ten sezon chyba kończę z górami, ale kto tam wie :)

PS. Jeszcze jedno zdjęcie z powrotu gdy widoczność była już bardzo dobra.
Jezioro Międzybrodzkie
Jezioro Międzybrodzkie © lenon77
  • DST 137.10km
  • Teren 3.90km
  • Czas 07:11
  • VAVG 19.09km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 sierpnia 2014 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Skrzyczne

Po zaliczeniu Szyndzielni postanowiłem zrealizować kolejny cel na ten rok, czyli zdobyć Skrzyczne. Po ostatniej wycieczce stwierdziłem, że obecne opony nie sprawdzają się w terenie, więc zainwestowałem w gumy Smart Sam 1.75. Po przeglądnięciu internetu wybrałem wariant wjazdu serpentynami z Lipowej. Dystans do pokonania wyniósł by ok. 160 km, wiec postanowiłem nie wracać do Tychów tylko zatrzymać się u rodziny w Bielsku. W drogę ruszam o 6.30 i przez błotniste Paprocany docieram do Pszczyny gdzie za namową mapy Google skręcam na Rudołtowice. Niestety po przejechaniu Wisły droga się kończy, a nie chcąc zawracać muszę przejechać przez teren żwirowni Kaniów. Nadrabiam trochę drogi i przez Bestwinę i Janowice docieram do cioci w Bielsku. Na miejscu jem śniadanie, odkręcam bagażnik i zostawiam zbędny bagaż. Przejeżdżam przez Bielsko ulicą Komorowicką i wskakuję na czerwony szlak do Wilkowic.
Czerwony szlak w Bielsku
Czerwony szlak w Bielsku © lenon77

Za Wilkowicami gubię szlak i jadę asfaltami przez Buczkowice do Lipowej. Skrzyczne jest już bardzo dobrze widoczne.
Widok na Skrzczne
Widok na Skrzyczne © lenon77
Merida w terenowym wydaniu
Merida w terenowym wydaniu © lenon77

Po dotarciu do Ostrego robię sobie przerwę, a po chwili rozpoczynam podjazd drogą przeciwpożarową.
Początek drogi na Skrzyczne
Początek drogi na Skrzyczne © lenon77

Mniej-więcej do połowy podjazd wiedzie asfaltem i jest często w cieniu, więc nie jedzie się najgorzej. Później zmienia się w szutrową, lekko kamienistą drogę, ale pojawiają się też piękne widoki.
Podjazd drogą przeciwpożarową na Skrzyczne
Podjazd drogą przeciwpożarową na Skrzyczne © lenon77
Widok z podjazdu na Skrzyczne
Widok z podjazdu na Skrzyczne © lenon77

Z wyjątkiem chwil na zdjęcia nie robię przerw, ale długość podjazdu i palące słońce mocno dają się w kość, a w dodatku na końcówce kończy mi się picie. Po dotarciu do końca drogi muszę sporo się naszukać, by znaleźć opisywaną w internecie ścieżkę do wniesienia roweru. Wspomniana dróżka mocno już zarosła i trzeba przecierać się przez spore chaszcze by dotrzeć na gorę. Na szczycie spory ruch i piękna panorama na okolicę.
Skrzyczne - widok z wieży
Skrzyczne - widok z wieży © lenon77

Na szczycie spędzam półtorej godziny odpoczywając i podziwiając widok. Robię zapas płynów i jem kiełbaskę, ale jestem tak zmęczony, że nie bardzo mam apetyt.

Skrzyczne - widok ze szczytu
Skrzyczne - widok ze szczytu © lenon77

Na niebie zbierają się chmury i zaczyna kropić, więc postanawiam wracać. W drodze powrotnej sprowadzam kawałek rower niebieskim szlakiem do miejsca gdzie łączy się z trasą, którą przyjechałem. Po chwili skręcam jednak w inną drogę przeciwpożarową biegnącą również do Lipowej i mam okazję przetestować nowe opony. Na szutrowym fragmencie jadę w miarę spokojne, ale na asfaltowej końcówce prędkość sięga prawie 60km/h. Wracam tą samą drogą, tylko w Bielsko omijam centrum czerwonym szlakiem. O 18.30 jestem z powrotem u cioci, gdzie zostaje na noc. Najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego zdobyty!
  • DST 126.48km
  • Teren 22.20km
  • Czas 07:24
  • VAVG 17.09km/h
  • VMAX 58.54km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 3 sierpnia 2014 Kategoria Cross w górach, 100-150km

Tysiąc metrów nad poziomem morza

Od tego tygodnia mam urlop, wiec jest czas by zrobić sobie dłuższą trasę, a przede wszystkim odwiedzić góry. Po sprawdzeniu informacji o przejezdnych rowerem szlakach w pobliżu wybór pada na Szyndzielnię. Jak pisałem ostatnio na blogu pogoda nie sprzyja całodniowym wycieczką, gdyż popołudniu najczęściej pada deszcz. Chcąc ominąć tę niedogodność wyjazd rozpoczynam o 6 rano. Jadę standardowo przez Paprocany i Studzienice w kierunku Pszczyny. Po drodze jestem zmuszony zrobić przerwę na dokręcenie błotnika, ale oprócz tego zgrzytu trasa mija bez przeszkód. Przerwę śniadaniową robię na tamie w Goczałkowicach, po czym ruszam dalej znaną mi już z wyprawy na Błatnią trasą w kierunku Bielska. W Międzyrzeczu odbijam na ul. Bielską gdzie wita mnie znak informujący o 10% nachylenia. W perspektywie wjazdu na Szyndzielnię ten krótki odcinek nie robi na mnie wrażenia i po chwili docieram do Bielska. Po przejechaniu jeszcze kilku kilometrów (głównie pod górę) dojeżdżam do ronda na którym rozpoczyna się czerwony szlak. Pierwszym punktem na trasie jest Dębowiec z charakterystyczną kaplicą i ładna panoramą na Bielsko.
Kaplica na Dębowcu
Kaplica na Dębowcu © lenon77
Dębowiec - panorama Bielska
Dębowiec - panorama Bielska © lenon77

Robię tu kilka zdjęć i jadę dalej. Szlak wiedzie w większości w cieniu, a nawierzchnia jest bardzo dobra, wiec nawet na cienkich oponach jedzie się komfortowo.
Czerwony szlak na Szyndzielnię
Czerwony szlak na Szyndzielnię © lenon77

Trasa jest mocno zalesiona i tylko miejscami wyłaniają się co ładniejsze widoki.
Widok ze szlaku na Szyndzielnię
Widok ze szlaku na Szyndzielnię © lenon77

Bezproblemowa jazda trwa do pierwszej serpentyny, gdzie nawierzchnia się pogarsza i podjeżdżanie na semi-slicku 1.6 wymaga sporo uwagi i techniki. Chwilami jest ciężko, ale z wyjątkiem ostatnich stu metrów przed schroniskiem jadę w siodle.
Schronisko PTTK Szyndzielnia
Schronisko PTTK Szyndzielnia © lenon77

W schronisku jem obiad i ruszam na szczyt (kawałek muszę rower prowadzić).

Szyndzielnia 1028 m n.p.m
Szyndzielnia 1028 m n.p.m © lenon77

W tym miejscu słychać już grzmoty, a niebo mocno się chmurzy więc czym prędzej ruszam w dół. Podczas zjazdu zaczyna padać, ale przed nadejściem ulewy dojeżdżam do Dębowca, gdzie przeczekuję ok 30 minutowy deszcz. Dalszy zjazd mokrym szlakiem nie jest najprzyjemniejszy a mimo, że już nie pada to mokry asfalt towarzyszy mi do Goczałkowic. Szkoda, że pogoda nie do końca dopisała bo w planie był jeszcze atak na Klimczok, ale pobiłem swój rekord wysokości wjazdu rowerem i jest druga setka w sezonie.
  • DST 105.89km
  • Teren 21.60km
  • Czas 06:21
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 1 maja 2014 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Błatnia, Wapienica i setka

Długi majowy weekend to dobra okazja by zrobić jakąś dłuższą trasę, a że prognozy pogody były optymistyczne, postanowiłem wybrać się w góry. Początkowo myślałem o wycieczce do doliny Wapienicy, ale zaświtała mi myśl by wjechać na jakiś szczyt. Rzut oka na mapę i okazuje się, że w pobliżu znajduje się Błatnia (917 m.n.p.m.). Postanawiam jechać więc do Jaworza by tam żółtym szlakiem wjechać na szczyt, a następnie niebieskim zjechać do Wapienicy. Jak się później okaże nie była to najtrafniejsza decyzja, ale nie uprzedzajmy faktów. O 8.30 ruszam w drogę czerwonym szlakiem przez Paprocany w kierunku Pszczyny. Tu pojawia się pierwszy problem, w lesie jest sporo błota i zastanawiam się czy w górach szlaki będą przejezdne (jadę w końcu na semi-slicku). Po niecałej godzinie jazdy docieram do Pszczyny gdzie robię kilka zdjęć i ruszam  w kierunku zapory w Goczałkowicach.
W pszczyńskim parku
W pszczyńskim parku © lenon77

Na tamie jeszcze względnie mały ruch, natomiast owadów cała masa. Robię sobie przerwę na posiłek, po czym zjeżdżam z zapory do Zabrzegu. Następnie przez Ligotę, Międzyrzecze i Jasienice docieram do Jaworza. Nad jednym z potoków zatrzymuję się by zrobić zdjęcie i tak niefortunnie wyjmuję aparat, że jego pokrowiec wpada mi do strumyka. Jest na szczęście płytko i udaje mi się go wyłowić, ale buty trochę mi namokły. No cóż jest wyprawa to i przygody muszą być ;)
Górski potok
Górski potok © lenon77

Kawałek dalej rozpoczyna się żółty szlak na Błatnią i tu kolejna niemiła niespodzianka -  jest tak stromo, że nie bardzo da się jechać. Wprowadzam rower licząc, że dalsza część będzie zdatna do jazdy. Po kilkuset metrach nachylenie zmniejsza się i można wsiąść na rower. Po drodze można podziwiać wyłaniające się miejscami widoki i masę kwiatów rosnących na szlaku.
Żółty szklak na Błatnią
Żółty szklak na Błatnią © lenon77
Wiosenne kwiaty
Wiosenne kwiaty © lenon77

Udaje się pokonać dłuższy fragment w siodle, ale w górnej części szlaku pojawia się sporo błota i kamieni. Do samego szczytu na przemian jadę i prowadzę rower, ale nawet przejezdne fragmenty dają mocno w kość. Po mozolnej wspinaczce docieram do schroniska, gdzie robię sobie dłuższą przerwę na posiłek. Żurek jest pyszny ale ze względu na spory ruch trzeba się na niego trochę naczekać. Po zjedzeniu i uzupełnieniu płynów udaję się na szczyt Błatniej skąd podziwiam piękne widoki.
Na szczycie Błatniej
Na szczycie Błatniej © lenon77
Widok z Błatniej
Widok z Błatniej © lenon77

Ze szczytu kieruję się na niebieski szlak do Wapienicy. Tu także są nie przejezdne fragmenty, a nawet jadąc tempo jest slimacze ze względu na ilość kamieni. Tutaj doceniam wielokierunkowe bloki w swoich butach, które kilka razy ratują mnie przed upadkiem. Ostatni fragment szlaku jest już całkowicie nie przejezdny (kamienie wielkości głowy), a nawet prowadzenie roweru sprawia trudność. Zaliczam też pierwszą i jedyną wywrotkę (prowadząc rower) podczas której gubię licznik. Na szczęście szybko zauważam zgubę i udaje mi się go znaleźć. Po perypetiach docieram wreszcie do Doliny Wapienicy.
Jezioro w Wapienicy
Jezioro w Wapienicy © lenon77

Nad jeziorem robię sobie przerwę po czym ruszam w drogę powrotną. Zmęczenie daje o sobie znać, przez co prędkości nie są rewelacyjne, a przez powolny wjazdo-wpych i niewiele szybszy zjazd średnia wyszła bardzo słaba. Mimo wszystko jestem z wycieczki zadowolony, bo wpadła pierwsza setka i pogoda dopisała pozwalając nacieszyć się widokami. Na przyszłość muszę jednak lepiej sprawdzać czy wybrany szlak jest przejezdny ;)

PS. Dodałem nową kategorię, gdzie będę zamieszczał wycieczki w góry.
  • DST 101.29km
  • Teren 19.50km
  • Czas 06:02
  • VAVG 16.79km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 sierpnia 2013 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Na Magurkę Wilkowicką

Po dwóch wycieczkach na Żar i Równice przyszła pora na "poważniejszą" górę. Padło na Magurkę Wilkowicką, która uchodzi za jeden z trudniejszych podjazdów. Nie mogłem dziś spać więc parę minut po siódmej byłem już w drodze. Trasa do Bielska przebiegała standardowo przez Studzienice, Pszczynę, uzdrowisko w Goczałkowicach i Czechowice. Pierwszy dłuższy postój robię już w Bielsku zbaczając nieco z trasy.
Reksio w Bielsku © lenon77

Ratusz w Bielsku © lenon77

Po odpoczynku i chwili zwiedzania ruszam w kierunku Wilkowic. Rano było chłodno a niebo było mocno zachmurzone, co nie wróżyło dobrej widoczności w górach. W Wilkowicach skręcam w ul. Wyzwolenia a następnie w rozpoczynam podjazd ul. Harcerską. Mając w pamięci zeszłoroczny wjazd na Hrobaczą Ląkę spodziewałem się dużych trudności, a tym czasem pierwsze dwa kilometry udało się pokonać bez zatrzymania. Niestety później zaczęło się robić ciężko i musiałem trzy razy zrobić sobie 2-3 minutowy przestój by odsapnąć. Mimo to uważam, że poszło mi całkiem nieźle jak na tak trudny podjazd, po drodze wyprzedziłem nawet innego rowerzystę. Ostatni kilometr był już łagodniejszy i wkrótce znalazłem się na szczycie.
Schronisko na Magurce © lenon77

Panorama z Magurki © lenon77

Na szczycie Magurki © lenon77

Widoczność była słaba więc po zrobieniu zdjęć i zjedzeniu kwaśnicy w schronisku ruszyłem w drogę powrotną. Teraz czas na "tysięcznik":)
  • DST 109.28km
  • Teren 12.10km
  • Czas 06:01
  • VAVG 18.16km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 15 sierpnia 2013 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Góra Żar, Żywiec, Mały Grojec

Tak jak pisałem w ostatnim opisie wycieczki na Równicę, moim następnym celem stała się góra Żar. Żeby urozmaicić sobie wyprawę, postanowiłem wydłużyć nieco trasę zahaczając o Żywiec i zdobywając kilka nowych gmin.
Kilka minut przed 9 wyruszam znaną mi już trasą na Międzybrodzie. Temperatura jest niewysoka a wiatr słaby więc jedzie się mi nadzwyczaj dobrze. Szybko przejeżdżam przez Bojszowy, Międzyrzecze i Brzeszcze i pierwszy postój robię w Wilamowicach.
Rynek w Wilamowicach © lenon77

Po uzupełnieniu energii jadę dalej kierując się na Hecznarowice a potem Kęty. Niestety od ronda w Kobiernicach ruch samochodowy mocno się wzmaga ale bez większych problemów docieram do zapory w Porąbce.
Na tamie w Porąbce © lenon77

Pogoda jest naprawdę świetna a widoki zapierające dech.
Jezioro Międzybrodzkie © lenon77

Po chwilowym postoju na zdjęcia ruszam dalej mijając wjazd na Hrobaczą Łąkę. Na szczęście tym razem mi nie odbiło i porwałem się na ten szczyt, bo z moją kondycją było by ciężko. W poprzednim sezonie tam byłem i wystarczy. Jadę wzdłuż jeziora a moim oczom ukazuje się już Żar z charakterystycznym masztem.
Góry w Międzybrodziu © lenon77

Po przekroczeniu mostu rozpoczynam wjazd na szczyt, który w moim odczuciu okazał się łatwiejszy niż Równica, gdyż często się "wypłaszczał" dając chwilę wytchnienia. Na górze masa ludzi i piękne widoki na okoliczne jeziora.
Na górze Żar © lenon77

Widok z góry Żar © lenon77

Po szybkim zjeździe zatrzymuję się na obiad w pobliskiej karczmie a następnie ruszam na Żywiec. Na miejscu zwiedzam park zamkowy.
Zamek w Żywcu © lenon77

Następnie rozpoczynam podjazd na wzgórze Grojec. Niestety chyba nie trafiłem na szlak i przez 200-300 metrów muszę prowadzić rower a następnie jechać dłuższy fragment łąką. Mimo tych perypetii docieram na Mały Grojec.
Żywiec z wzgórza Grojec © lenon77

Odpuszczam sobie dalszy wjazd gdyż godzina już późna a szlak jest słabo oznakowany i kieruję się na Bielsko. Nie zdążył bym przed zmrokiem wrócić do Tychów, więc zgodnie z planem zatrzymuję się na nocleg u rodziny w Bielsku. Tak zaliczam trzy nowe gminy i kolejną w tym roku setkę.
  • DST 128.11km
  • Teren 1.10km
  • Czas 06:52
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 sierpnia 2013 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Równica

W niedzielny poranek postanowiłem zrealizować jeden z głównych celów na ten sezon - wycieczkę w góry. Jako, że na co dzień nie bywam w górskim terenie za cel obieram sobie Równicę, która należy podobno do łatwiejszych podjazdów. O 9 rano wyruszam w kierunku Pszczyny a następnie Goczałkowic. Mając na uwadze ostatnie opady, decyduję się na wariant jak najbardziej asfaltowy. W tamy ruszam na Zabrzeg a następnie przez Bronów, Landek i Pierściec docieram do Skoczowa. Dalej jadę wiślaną trasą rowerową do samego Ustronia.
Wiślana trasa rowerowa © lenon77

Podjazd na Równicę nie okazał się tak łatwy jak myślałem i dał mi trochę w kość, ale udaje mi się go podjechać bez przerw (nie licząc dwóch zatrzymań na zrobienie zdjęć).
Widok z końcówki podjazdu na Równice © lenon77

Wysiłek jest jednak tego warty, gdyż z poziomu bufetu roztacza się piękny widok.
Widok z Równicy © lenon77

Ustroń widziany z Równicy © lenon77

Niestety w tym miejscu kończy się asfalt i na szczyt wiedzie mocno kamienisty szlak, w większości nie przejezdny. Mimo to decyduję się na jego zdobycie choć przez kilkaset metrów muszę prowadzić rower. Mniej kamieniste fragmenty jadę na rowerze i w siodle docieram na szczyt.
Na szczycie Równicy © lenon77

Po powrocie w okolice parkingu robię sobie przerwę i jem grillowaną kiełbaskę. Na zjeździe ustanawiam swój rekord prędkości (ponad 61km/h) choć przeszkadza duży ruch samochodowy. Pada też mój rekord dziennego przejazdu i zaliczona zostaje kolejna gmina. Może jeszcze w tym tygodniu zaatakuję górę Żar.
  • DST 140.16km
  • Teren 21.10km
  • Czas 07:49
  • VAVG 17.93km/h
  • VMAX 61.16km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 sierpnia 2013 Kategoria 100-150km

Wadowice

W piątek napisał do mnie kolega ze studiów z pytaniem czy nie wybrałbym się na jakiś wypad rowerowy. Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że w niedziele jedziemy do Wadowic. W dzisiejszy ranek wybrałem się więc do Oświęcimia gdzie czekał już na mnie kumpel. Jechało się całkiem miło ale upał i masa podjazdów dawały się we znaki.
Rynek w Wadowicach © lenon77


Przy okazji zaliczam 50 gminę i kolejną w tym roku setkę.
  • DST 124.14km
  • Teren 5.10km
  • Czas 06:46
  • VAVG 18.35km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl