Informacje

  • Wszystkie kilometry: 9748.29 km
  • Km w terenie: 2444.50 km (25.08%)
  • Czas na rowerze: 22d 14h 38m
  • Prędkość średnia: 17.96 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy lenon77.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wtorek, 11 sierpnia 2015 Kategoria 51-100km, Cross w górach

Pasmo Stożka i Czantorii

Jednym z celów na ten sezon było zdobycie Czantorii, więc ten szczyt obrałem sobie za następny cel wyjazdu. Chcąc spędzić więcej czasu w górach, zaplanowałem sobie przejazd pasmem od wspomnianej Czantorii, przez Soszów i Stożek ze zjazdem w okolicy jeziora Czerniańskiego. Po zerknięciu na mapę okazało się, że taka trasa to około 160 km w tym ponad 20 km w terenie przez góry. Z moją kondycją mogło być to ciężkie do wykonania, a chciałem uniknąć pospiechu i w spokoju nacieszyć się widokami. Rozważałem więc przejazd pociągiem, ale po sprawdzeniu rozkładu okazało się, że nie jest on zbyt korzystny. Kolejną alternatywą był samochód z tym, że nie posiadam żadnego bagażnika do przewozu roweru. Po chwili namysłu i pomierzeniu bagażnika okazało się, że po złożeniu tylnych siedzeń i zdjęciu kół rower zmieści się do mojego małego Hyundaia. Spakowawszy więc wszystko ruszyłem rano autem do Skoczowa. Trasa zaczyna się wprawdzie w Ustroniu, ale postanowiłem zrobić sobie rozgrzewkę i nabić trochę kilometrów. Na parkingu miejskim w Skoczowie składam rower w całość i ruszam w drogę wiślaną trasą rowerową. Podjazd rozpoczynam ul. Akacjowej, i do ośrodka Poniwiec docieram asfaltem. Stąd wedle opisów w internecie powinna iść droga gruntowa do czarnego szlaku. Droga ta jest niestety pełna sporych, luźnych kamieni co w połączeniu z nachyleniem sprawią, że przez jakieś 400 m muszę prowadzić rower. A miała to być najłatwiejsza droga na Czantorię. Po dotarciu do Czarnego szlaku jest jeszcze jeden krótki kawałek (z 50 m) na którym muszę podprowadzać, ale tu pojawiają się już widoki.
Na czarnym szlaku
Na czarnym szlaku © lenon77
Kupuję bilet na wieżę widokową i podziwiam panoramę okolicy, choć widoczność nie jest najlepsza.
Ustroń widziany z Czantorii
Ustroń widziany z Czantorii © lenon77
Na wieży widokowej - Czantoria
Na wieży widokowej - Czantoria © lenon77

Po chwili odpoczynku rozpoczynam zjazd w kierunku Soszowa. Miejscami jest sporo kamieni i wolę sprowadzić kawałek rower, ale sam jestem zaskoczony, że po takiej drodze udaje mi się jechać. Podjazd pod Sam Soszów, choć miejscami stromy udaje się pokonać w siodle.
Na Soszowie
Na Soszowie © lenon77

W schronisku jem żurek i kupuję picie po czym ruszam dalej. Jest stromo ale do Cieślara da się jechać. Zjazd do małego Stożka również jest bezproblemowy  i wkrótce ukazuje się ostatnia duża góra na trasie czyli Stożek Wielki.
W drodze na Stożek Wielki
W drodze na Stożek Wielki © lenon77

Ten podjazd jest niewykonalny i większość drogi to pchanie, dopiero końcówkę da się podjechać rowerem. Niebo robi się coraz bardziej zachmurzone, więc nie marnuję czasu i jadę dalej. Droga na Kiczory jest wąska i skalista, więc fragmentami podprowadzam rower, choć przy dobrej technice i typowym góralu dało by się to przejechać. Zatrzymuję się na chwilę przy malowniczych skałach i robię zdjęcia.

Skały na Kiczorach
Skały na Kiczorach © lenon77

Na szczycie Kiczorów spotykam turystów, którzy są pod wrażeniem, że jadę tu rowerem. Po krótkiej pogawędce zjeżdżam czerwonym szlakiem w stronę Kubalonki. Zjazd jest bardzo kamienisty i niestety przed przełęczą Łączecko łapię pierwszego w życiu "snake'a". Podczas wymiany dętki słyszę dochodzące z oddali grzmoty, więc staram się uwinąć jak najszybciej. Na skrzyżowaniu dróg spotykam innego rowerzystę, który jedzie w stronę Baraniej Góry. Chwilę rozmawiamy po czym każdy z nas rusza w swoją stronę. W stronę Kubalonki wiedzie teraz przyjemna szutrówka pozwalająca się nieźle rozpędzić, ale nie ciesze się zjazdem zbyt długo, bo po chwili zaczyna padać. I to padać porządnie, bo rozpętuje się prawdziwa burza. Grzmi, pada grad, a wiatr zrywa szyszki z drzew. Zatrzymuję się na chwilę żeby włożyć komórkę i aparat do plecaka i założyć na niego pokrowiec przeciwdeszczowy. Zastanawiam się czy nie przeczekać pod drzewami, ale grzmi coraz bliżej, więc postanawiam jak najszybciej zjechać z gór. Jadę co sił w nogach wspomnianą szutrówką mijając gdzieś skręt w czerwony szlak. Wiem, że nie jestem na dobrej drodze, ale postanawiam po prostu jechać w dół i po kilkunastu minutach dojeżdżam do asfaltu i zabudowań. Chronię się pod dachem jednego z z domów i sprawdzam na smartfonie gdzie jestem. Osiedle Kubalonka jakiś kilometr od przełęczy, więc nie jest źle. Pada jeszcze z jakieś pół godziny, a gdy przestaje decyduję się jechać zgodnie z planem nad jezioro Czerniańskie i tam wjechać na wiślaną trasę rowerową. Drogą w kierunku zameczku prezydenckiego jest mocno z górki i gdyby nie to, że jestem przemoczony to szło by się tu niezłe rozpędzić. Ochłodziło się i w mokrej koszulce przy prędkości 50km/h było naprawdę zimno. Zatrzymuję się jeszcze by zrobić zdjęcie i ruszam nad jezioro.
Zamek Prezydencki w Wiśle
Zamek Prezydencki w Wiśle © lenon77

Tam wbijam na szlak rowerowy i jadę w kierunku Skoczowa. Miejscami oznaczenie drogi jest słabe i jadę na wyczucie mokrymi ścieżkami. W Skoczowie raczej nie padało, drogi są suche a nad Wisłą plażują ludzie. Po jakiejś godzinie jazdy docieram na parking i pakuję rower do samochodu. Wyprawa była dość pechowa: przebiłem dętkę i nieźle zmokłem, ale przynajmniej będzie co wspominać.
  • DST 72.94km
  • Teren 32.10km
  • Czas 05:31
  • VAVG 13.22km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 sierpnia 2015 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Hrobacza Łąka, Gaiki, Przegibek, Magurka

Korzystając z urlopu postanowiłem wybrać się na kolejny wypad w góry. Przeglądając internet natrafiłem na ciekawą propozycje wycieczki pasmem Magurki Wilkowickiej. Trasa ta maiła jedna, ale dość sporą wadę - rozpoczynała się podjazdem na Hrobaczą Łąkę. Szczyt ten odwiedziłem na rowerze trzy lata temu, i mówiąc delikatnie nie wspominam go zbyt miło. Minęło jednak trochę czasu, forma poszła w górę i parę szczytów od tamtej chwili zdobyłem, więc postanowiłem zaryzykować. Upały są straszne więc ruszyłem przed siódmą znaną mi już trasą do Międzybrodzia. W okolicach Jawiszowic przyłączył się do mnie inny rowerzysta i razem dojechaliśmy do tamy w Porąbce.
Na tamie w Porąbce
Na tamie w Porąbce © lenon77

Tam po chwili przerwy na zdjęcia i batonik pożegnaliśmy się i kolega ruszył z powrotem, a ja ruszyłem w stronę Hrobaczej Łąki. Albo raczej miałem ruszyć, gdy usłyszałem głośny syk i z przedniego koła zrobił się flak. Dętka pękła w chwili gdy rower sobie stał (to się nazywa pech) i konieczna była jej wymiana. Z nową gumą ruszyłem w drogę i po chwili dotarłem do miejsca, w którym zaczynał się najcięższy dzisiaj podjazd.
Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę
Początek podjazdu na Hrobaczą Łąkę © lenon77

Szło mi lepiej niż ostatnio, ale mimo to musiałem sobie robić przerwy by złapać oddech. Była to okazja do zrobienia kilku zdjęć wyłaniającym się gdzieniegdzie widokom.
W drodze na Hrobaczą Łąkę
W drodze na Hrobaczą Łąkę © lenon77

Do szczytu dotarłem po około godzinie i po uzupełnieniu płynów w schronisku, zrobiłem sobie przerwę pod krzyżem na szczycie.

Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki
Krzyż na szczycie Hrobaczej Łąki © lenon77

Obok krzyża jest platforma widokowa, która niestety została całkowicie zasłonięta przez rosnące drzewa i z podziwiania krajobrazów nici. A trzy lata temu był stąd jeszcze niezły widok. Po uzupełnieniu sił ruszam dalej czerwonym szlakiem i po bardzo przyjemnym zjeździe docieram do Przełęczy u Panienki. 
Przełęcz u Panienki
Przełęcz u Panienki © lenon77

Tu niestety dobra droga się kończy i następne kilkaset metrów trzeba pchać rower. Przed Gaikami szlak się poprawia i w siodle docieram na szczyt.
Gaiki
Gaiki © lenon77

Na skrzyżowaniu skręcam na niebieski szlak wiodący w kierunku przełęczy Przegibek. Trasa choć dość kamienista nadaje się do zjazdu i wkrótce docieram do asfaltu. Stamtąd zgodnie z opisaną w internecie trasą jadę dalej niebieskim na Magurkę. Nie jest to jednak dobry wybór, gdyż spore fragmenty trzeba rower prowadzić. Trasa jest natomiast atrakcyjna widokowo.
W drodze na Magurkę
W drodze na Magurkę © lenon77

Po dotarciu na szczyt jem obiad w schronisku (pyszne placki mają) i robię sobie dłuższą przerwę. Widoczność nie jest za dobra, w oddali majaczy Skrzyczne a na niebie pojawia się coraz więcej chmur.
Widok z Magurki
Widok z Magurki © lenon77

Upał jest straszny i zmęczenie daje się we znaki więc odpuszczam sobie dalszą jazdę na Czupel i wracam niebieskim szlakiem na Przegibek. Zjazd z przełęczy w stronę Bielska to czysta przyjemność i miła odmiana po nierównych górskich drogach. W mgnieniu oka docieram do Bielska i wbijam na czerwony szlak do Czechowic. W oddali słychać grzmoty i zaczyna kropić, więc jadę co sił w nogach by uciec burzy. Za Pszczyną drogi zaczynają być mokre i jak się potem okazało przeszła tędy ulewa. Jazda leśnymi drogami po opadach nie jest zbyt przyjemna, i zanim dobieram do Tychów jestem cały ubłocony. Mimo tego i przebitej dętki wycieczkę zaliczę do udanych. W najbliższych dniach kolejny wypad w góry. 
  • DST 119.65km
  • Teren 20.10km
  • Czas 06:55
  • VAVG 17.30km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 lipca 2015 Kategoria 1-50km

Początek urlopu

Wycieczka na Wierzysko w pierwszy dzień urlopu. Będę miał tera trochę wolnego czasu, więc jak pogoda dopisze, to może wreszcie uda się zrobić jakiś dłuższy wypad.
  • DST 25.53km
  • Teren 7.40km
  • Czas 01:08
  • VAVG 22.53km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 18 lipca 2015 Kategoria 1-50km

Tychy

Na krótko po Tychach.
  • DST 17.38km
  • Teren 7.20km
  • Czas 00:52
  • VAVG 20.05km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 lipca 2015 Kategoria 1-50km

Piątkowe kręcenie

Pętla lasami przez  Żwaków, Paprocany, Kobiór, Wyry i Wilkowyje.
  • DST 30.29km
  • Teren 14.20km
  • Czas 01:23
  • VAVG 21.90km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 30 czerwca 2015 Kategoria 1-50km

3 Stawy

Wycieczka do doliny trzech stawów w Katowicach. Po drodze przez chwilę padało, więc tempo było dość szybkie. Udało mi się też znaleźć krótszą trasę dzięki nowej mapie w telefonie.
  • DST 40.63km
  • Teren 14.20km
  • Czas 01:55
  • VAVG 21.20km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 13 czerwca 2015 Kategoria 1-50km

Leśna pętla

Leśna pętla przez Wilkowyje, Wyry i Paprocany
  • DST 33.69km
  • Teren 19.20km
  • Czas 01:34
  • VAVG 21.50km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 5 czerwca 2015 Kategoria 100-150km, Cross w górach

Szyndzielnia, Klimczok i Błatnia

Na długi weekend zaplanowałem sobie wycieczkę w góry. Okazało się jednak, że w Boże Ciało i sobotę będę musiał być w pracy, więc został mi tylko wolny piątek. Po powrocie z pracy w czwartek wieczorem, zdałem sobie sprawę, że nie zrobiłem żadnych zakupów na jurto. Na domiar złego komórka po ostatniej aktualizacji nie chce odczytywać zapisanych śladów GPS. Mimo wszystko postanowiłem jednak jechać. Wstałem więc o 6 rano i pojechałem do Tesco zakupić prowiant - banany, batoniki, bułki itp. Po spakowaniu wszystkiego udaje mi się wyjechać w trasę o 7.30. Jadę jak zawsze przez Paprocany i dalej niebieskim szlakiem do Pszczyny. Pogoda jest świetna, na niebie nie ma ani jednej chmurki, a już w Studzienicach wyraźnie widać góry. W pszczyńskim parku zatrzymuję się na parę minut, robię kilka zdjęć i jem banana.
Pszczyna - park
Pszczyna - park © lenon77

Jadę dalej w kierunku Goczałkowic i dłuższą przerwę na śniadanie robię sobie na tamie. Po odpoczynku zjeżdżam do Zabrzegu, a następnie jadę przez Ligotę i Międzyrzecze. Po skręcie w ul. Bielską wita mnie pierwszy podjazd i znak 10%. Do tej pory jechało mi się nieźle, ale teraz w nogach brakuje siły - męczący dzień w pracy i tylko 6 godzin snu zrobiły swoje. W perspektywie wjazdu na Szyndzielnię nie wróżyło to zbyt dobrze :/ Po dojechaniu do Bielska i pokonaniu kolejnego podjazdu na ul. Antycznej robię sobie przerwę przy lotnisku w Aleksandrowicach. Stąd już tylko kawałek do czerwonego szlaku, więc zmniejszam ciśnienie w oponach do 2.5 bara na przodzie i 2.8 na tyle. Po przejechaniu jeszcze kilku stromych ulic docieram na rondo gdzie rozpoczyna się szlak.
Początek szlaku na Szyndzielnie
Początek szlaku na Szyndzielnię © lenon77

Podjazd na Dębowiec potwierdza moje obawy o dzisiejszą formę. Jedzie mi się ciężko, a problemem nie jest wydolność tylko brak siły w nogach. Nie poddaję się jednak i jadę dalej, choć po drodze muszę zrobić sobie kilka przerw. Jest to okazja by zobaczyć wyłaniające się miejscami widoki.
Na czerwonym szlaku - panorama Bielska
Na czerwonym szlaku - panorama Bielska © lenon77

Podjazd pokonuję jednak niemal w całości w siodle, nie licząc krótkiego fragmentu przed schroniskiem, gdzie tracę równowagę i muszę podprowadzić kawałek rower do miejsca gdzie da się ruszyć. Podjazd dał mi się w kość i poszedł gorzej niż przed rokiem.
Szyndzielnia - schronisko
Szyndzielnia - schronisko © lenon77

W schronisku kupuję sobie obiad i uzupełniam płyny. Widok z tego miejsca jest piękny, widać Jezioro Żywieckie, pasmo Magurki, a w oddali widoczne są nawet Tatry.
Widok z Szyndzielni
Widok z Szyndzielni © lenon77
Panorama z Szyndzielni
Panorama z Szyndzielni © lenon77
Tatry widoczne z Szyndzielni
Tatry widoczne z Szyndzielni © lenon77

Choć nie jest to mój najlepszy dzień postanawiam jechać dalej i zaatakować Klimczok. Jadę żółtym szlakiem mijając szczyt Szyndzielni i choć chwilami muszę prowadzić rower to wkrótce docieram do Klimczoka.
Na Klimczoku
Na Klimczoku © lenon77

Widok jest wspaniały, więc spędzam tu prawię godzinę. Przez chwilę przychodzi mi myśl o wjechaniu na widoczną naprzeciw Magurę, ale zważając na dzisiejszą słabszą formę odpuszczam. Nie chcąc wracać tą samą drogą, jadę dalej żółtym szlakiem w stronę Błatniej. Droga jest mocno kamienista i chwilami wymaga prowadzenia, ale przez większość trasy da się jechać. Po drodze mijam Trzy Kopce i Stołów po czym docieram na szczyt Błatniej.
Widok z Błatniej
Widok z Błatniej © lenon77
Panorama z Błatniej
Panorama z Błatniej © lenon77

Ze szczytu jadę do schroniska, gdzie jem żurek i po chwili odpoczynku zjeżdżam żółtym szlakiem do Jaworza. Na tym odcinku jest trochę błota, ale jest on przejezdny i po chwili wita mnie asfalt ul. Turystycznej. Droga wiedzie teraz z górki aż do podjazdu na ul. Jasienickiej, po którym docieram do Międzyrzecza i trafiam na drogę, którą jechałem rano. W Pszczynie postanawiam wracać nieco dłuższym czerwonym szlakiem, by nie jechać tą samą trasą i parę minut przed 19 docieram do domu. Mimo, że nie był to mój najlepszy dzień to udało mi się zdobyć pięć szczytów (Szyndzielnia, Klimczok, Błatnia, Trzy kopce, Stołów) i zaliczyć pierwszą w tym roku setkę. Pogoda za to dopisała i długo będę mieć w pamięci piękne beskidzkie krajobrazy.
  • DST 112.60km
  • Teren 31.00km
  • Czas 06:55
  • VAVG 16.28km/h
  • VMAX 48.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 czerwca 2015 Kategoria 1-50km, Do pracy

Do pracy 8

Rowerem do pracy.
  • DST 12.22km
  • Teren 0.80km
  • Czas 00:38
  • VAVG 19.29km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 czerwca 2015 Kategoria 1-50km, Do pracy

Do pracy 7

Rowerem do pracy.
  • DST 12.24km
  • Teren 0.80km
  • Czas 00:39
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 32.00km/h
  • Sprzęt Merida Crossway 100V
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl